„Nie po to wywalczyłam wolność, by ktoś dziś mówił mi, co mam robić”

Część II. Moim Rodzicom.

W sierpniu 1980 roku zatrzymała swój tramwaj w okolicach Opery Bałtyckiej . To był początek strajku gdańskiej komunikacji publicznej…

Rozmowa z Henryką Krzywonos – Strycharską – posłanką VIII. i IX. kadencji Sejmu RP.

L. J.: To zło, o którym Pani mówi już się niektórym spersonifikowało i ma twarz Donalda Tuska. Jak Pani  dziś widzi rolę Donalda Tuska? Czy jego powrót to szansa na powrót wolności i normalności?

H. K. –S:: Dla mnie Donald Tusk to człowiek , którego znam od lat 80., którego bardzo szanuję, który wiele potrafi Atakowany, zapytał Jarosława Kaczyńskiego: „- Panie Premierze, ile kosztuje chleb?” Miał odwagę wyjść do kobiet z niepełnosprawnymi dziećmi w Sejmie. W 2018 broku te kobiety { z dziećmi} były poniżane i szarpane.  Jedna z posłanek powiedziała,że „oni śmierdzą”.  Przynosiliśmy im różne potrzebne rzeczy, przynosiłam i wiem, jak to wyglądało. Wracając:  Donald Tusk to Mąż Stanu. Nikogo nie szantażuje, rozmawia normalnie, nie wygraża się  Rozmawia z ludźmi jak równy z równym, jako premier, szedł do sklepu z siateczką, bez obstawy. Jarosław Kaczyński ma  trzy obstawy i zakupów nie robi. Proszę to porównać. Jeśli jesteśmy tacy dobrzy , to czego się tak boimy?

L.J.: Czego, Pani zdaniem boi się Jarosław Kaczyński?

H. K.-S.: Nie znam Kaczyńskiego tak, jak znałam jego brata. To było dwóch zupełnie różnych ludzi. mimo, że do siebie podobnych. Lech był zupełnie inny.

L. J.: Myśli Pani, że ten „ emerytowany zbawca narodu” w Jarosławie nadal  drzemie?

H.K-S.: Trudno powiedzieć, co jeszcze w nim drzemie, co jeszcze zrobi. Jeśli my czegoś szybko nie zrobimy to on rzeczywiście narobi krzywdy Polsce i Polakom.

L. J.: Jest tu jakaś rola Donalda Tuska?

H. K.-S.  Oczywiście, choć trudno mi powiedzieć, co zrobi Tusk. Jestem bezpartyjna, nie byłam na spotkaniu. Obecnie jestem jedynie w klubie partii. Ale uważam, że Tusk to człowiek, który może zrobić wiele dobrego dla partii i dla Polaków.  Tyle, że my, jako opozycja musimy mówić jednym głosem, stać obok siebie i być razem, jak w roku 1980. Wtedy nikt nam nic nie zrobi. Przykład Rzeszowa. Będę wracała, jak bumerangiem: w 1980 roku byliśmy jak jedna, wielka rodzina, choć też przyszedł moment, w którym ta rodzina się podzieliła. Z różnych powodów, ekonomicznych, nie było co jeść, mieliśmy kartki żywnościowe. Dziś sytuacja jest inna.

L. J. Ale są miasta, gdzie w ramach Platformy Obywatelskiej tworzą się frakcje. Nie jestem pewna czy Tusk pogodzi wszystkich. Może problem jest „na górze” ,a ryba psuje się od głowy?

H. K.-S. :  Jeździłam z Tuskiem {po Polsce}, gdy kandydował na prezydenta. Widziałam, jak się zachowywał, wiem, co mówił. Rozmawiał z ludźmi, słuchali go.  Pyta Pani o tę „górę”. Tam się nikt nie kłóci, jest także Rafał Trzaskowski: mądry, rozsądny chłopak, który też umie rozmawiać z ludźmi. Obaj dadzą sobie świetnie radę: jeden jako Przewodniczący Platformy Obywatelskiej, a drugi jako Prezydent Warszawy. Żaden nie da sobie dmuchać w kaszę.  Chodzi o  to, by iść do przodu, nie wycofywać się.

W Polsce coś się zmieni, kiedy wszyscy będziemy tego chcieli.

L.J.:  Myśli Pani, że to możliwe?

Trzaskowski dostał mandat  od ludzi i  startował w wyborach. Dziś, mogę powiedzieć, że możliwe, że ktoś Dudzie pomógł wygrać…

L.J. : Nie jest Pani pierwszą osobą, od której to słyszę. Rafał Trzaskowski zgromadził dziesięć  milionów ludzi, podobnie, jak przed laty „Solidarność”. Ludzie byli zjednoczeni. Ja tu widzę analogię.

H. K.-S. Musimy się zjednoczyć, nieważne z jakich opcji jesteśmy- mamy myśleć o Polsce. Nasze dzieci wychodziły na ulicę w obronie  naszej ziemi. Poprzednie lato nie było tak gorące. Jechałam dziś do Sejmu i taksówkarz powiedział mi, że jest 40 stopni C. Kiedy słyszymy o tornadach, jakie dotykają ludzi, wystarczy, by każdy z nas dał „Złotówkę” To masa pieniędzy.   Ale Państwo od tej złotówki pobiera podatek.

L. J. Sąd się wypowiedział: Nie można uchwałą ograniczyć praw obywatelskich i zakazać ludziom wyjścia na ulicę. Władza i Policja mają inne  zdanie.

H. K- S.: To nie jest Policja a Milicja. Bo nimi sterują. Policja powinna być demokratyczna, pilnować złodziei, bandytów i bezpieczeństwa ludzi na ulicach. Są miasta, gdzie Policja robi to, co powinna: ochraniała młodzież, która wyszła na ulicę, nie łamała nikomu  rąk, nie biegała z pałką i nie biła kobiet ciężarnych. Po każdym wiecu młodzież przez mikrofon dziękowała Policji. Nie mogę tego powiedzieć o Warszawie. Każdy Policjant powinien się zastanowić: PiS zabrał Milicji część emerytur. Co będzie potem z Policjantami? Im też zabiorą. Moja koleżanka pracowała w wydziale kryminalnym i nie wychodziła na ulicę. Zabrano jej część pieniędzy. Pani sprzątająca komisariat straciła pół emerytury. Tak się nie robi Niszczą ludzi, A pan Piotrowicz? Prokurator stanu wojennego! Co to ma znaczyć? A pani Pawłowicz? Niczego nie życzę sobie w Polsce.  Tylko spokoju. Jestem bardziej społecznikiem niż politykiem. Znam swoje miejsce i wiem, że posłem się bywa, a człowiekiem trzeba być zawsze. To, co robiłam kiedyś, robię teraz. Wykorzystuję każdą chwilę, by robić różne akcje dla ludzi. Żebyśmy mogli się zintegrować i rozmawiać ze sobą. Nie boję się ich, Po prostu idę.

L. J.: Pani się nie boi, ja się nie boję. A czego boi się władza?

H. K.-S,: Własnego cienia, bo sami nie wiedzą jak jeszcze mogą narozrabiać. Wszystko jest u nich spontaniczne. Zwłaszcza, jak trzeba coś zabrać, Posłom zabrali, ale sobie krzywdy nie dadzą zdobić. Dostali wysokie premie. Jeśli ja wejdę na mównicę w Sejmie i będę głośno protestować to oni „zwiną” mi niemałe pieniądze. Pamięta Pani, co robili z posłem Sławomirem Nitrasem?

L.J.: Tak.

H.K.- S.: To się nie mieści w głowie. Oni boją się tego, co robią, bo wiedzą, że  jeśli w Gdańsku  zamordowano Adamowicza to może trafić się szaleniec, który wyżyje się na nich. Myślą, że są bezkarni? Nie  będą bezkarni bez końca.

L. J:. Zapytam o Kościół…

H. K. – S.: Do kościoła chodzę na chrzty i  pogrzeby. Często wchodzę, gdy jest pusty, gdy potrzebuję ciszy i spokoju. Ale wiem, że ksiądz, gdy odchodzi od ołtarza jest takim samym, jak ja śmiertelnikiem Natomiast bardzo wierzę w Boga. Dla mnie  ksiądz i Bóg to dwie różne sprawy. Kiedy mieszkałam w Żukowie i szłam na Mszę, wiedziałam, że gdy odprawiał ją ksiądz Ireneusz Bradke to nie powie o niczym innym, jak o Bogu. Mnie to sprawiało przyjemność. Teraz idę do kościoła i słyszę, że ksiądz, który odprawia Mszę mówi o strajkujących kobietach, nieczystych ludziach, nie udziela Komunii, bo uważa, że ”pomiot szatana przyjechał z Londynu”. Taka była u nas sytuacja. Dlatego, niektórzy ludzie  nie przyjęli księdza z Kolędą. Widziała Pani ludzi wychodzących z kościoła po tym, jak ksiądz głupoty opowiada?

L.J.: Jestem świadomą katoliczką i czasem, w takich sytuacjach sama mam ochotę wyjść z kościoła.

H. K.-S: A to, co się teraz dzieje… nie oskarżam, nikogo nie złapałam za rękę. Ale mogę potępić. Gdyby ktokolwiek dotknął moje dziecko, nie odpowiadam za siebie.

L. J. A ksiądz Jankowski? Miała Pani z nim kontakt.

H. K.-S. Nie chcę o tym mówić.

L. J.: W porządku. Zostawiam.

H. K.-.S..: Mogę powiedzieć, co czuję…

L.J.: Tylko o  to mi chodzi…

H.K..-S.: Ludzie mieli czas, by oskarżyć księdza Jankowskiego, kiedy żył. Gdy wtedy pojawiały się oskarżenia, ludzie stali pod kościołem i go bronili. Teraz zaczęli go oskarżać. Tonie bije w Jankowskiego, a w jego rodzinę. Dali  mu spokój za życia, niech dadzą po śmierci.

L. J. : Wrócę do kobiet. Na ulicę wyszły te o różnych poglądach, w różnym wieku. Co je, Pani zdaniem połączyło?

H. K.-S.: Złość. Niektórzy zastanawiali się, dlaczego na protesty przychodzą babcie. Przecież już nie będą rodzić. Ale babcia protestowała w imieniu wnuczki. Wie, że jeśli wnuczka urodzi niepełnosprawne dziecko, które umrze w ciągu dwudziestu czterech godzin, będzie musiała zmierzyć się z ogromną traumą. Usunięcie ciąży to też trauma. Kiedyś kobiety, które roniły dzieci leżały w jednej sali z tymi, które rodziły. Ogromna trauma. Ktoś powinien dziś puknąć się w głowę. Zaznaczam: nie jestem zwolenniczką aborcji na życzenie. Jestem absolutnie przeciw. Ale musimy edukować. Dziewczynki powinny wiedzieć, kiedy mogą dostać pierwszą miesiączkę.  i chłopcy też powinni to wiedzieć.  Do szkoły musi wejść seksuolog. Bo, jeśli nie można porozmawiać z mamą i tatą, trzeba w szkole. Wtedy nie będzie aborcji i niechcianych dzieci.  Kiedy ja byłam dziewczynką, nikt o tym nie mówił. A powinien.  Kiedyś przyszedł do mnie mój syn i powiedział: „-Mamo, moi koledzy noszą przy sobie prezerwatywy”. Byłam przerażona i czerwona jak pomidor. Powiedziałam tylko: „-Też noś”. Poprosiłam męża, by z nim porozmawiał. Uważałam, że musi wiedzieć. Edukacja musi tu być na pierwszym miejscu.

L. J. : A to nie będzie seksualizuja dzieci? Władza o niej mówi często.

H. K. –S. : Oni nie wiedzą o czym mówią. Nie mają o tym pojęcia. Dlaczego o dzieciach wypowiadają się ludzie, którzy ich nie mają ?  O czym oni myślą?  Albo panowie:  Czarnek i Gliński. Jak się ich słucha… tylko wstyd.

L.J: Władza mówi o ochronie życia od poczęcia…

H. K.-. S.: Przepraszam, jeśli tak, to kobieta, która roni dziecko też powinna mieć wypłacone wsparcie. Dlaczego nie? Dlaczego wszystko, co robi Pis jest na tyle wyrachowane, by krzywdzić ludzi? Wszystko, co robi PiS, ma  jakiś haczyk.

 L. J. :Dziękuję za rozmowę.

„Nie po to wywalczyłam wolność, by ktoś dziś mówił mi, co mam robić…”

Część I.

W sierpniu 1980 roku zatrzymała swój tramwaj w okolicach Opery Bałtyckiej. To był początek strajku gdańskiej komunikacji publicznej. Zaprotestowała i poniosła wysoką cenę. Represjonowana. Sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych. Wspierała internowanych. Po wielu latach zaangażowała się także w działania „Kongresu Kobiet.” Jak dziś, z perspektywy czasu patrzy na minione wydarzenia? Jak ocenia obecną władzę?

Rozmowa z Henryką Krzywonos – Strycharską – posłanką VIII i IX kadencji Sejmu RP, która  wciąż lepiej czuje się w roli społecznika.

Laura Jurga: Pani Poseł, Polska jest kobietą. Jakma jest Polska dzisiaj? Jak Pani ją widzi?

Henryka Krzywonos-Strycharska:  Na pewno Polska jest skłócona.  Zrobił to właściwie jeden człowiek, to jego dyktando i to jest bardzo smutne. Od 2015 roku ludzie są podzieleni. Przy stole nie dzielą się opłatkiem. To jest chyba najgorsze, co nas spotkało. Nigdy przedtem tak w Polsce nie było. Ubolewam nad tym.  Nie mówię, że nie szanuję kogokolwiek. Mam kolegów, z którymi się przyjaźnię, są w PiS-ie, są fajnymi ludźmi, ale w naszej rozmowie nie ma słowa o PiS.

L. J. O czym to świadczy? Na pewno chodzi tylko o podział?

 H. K.-S. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której człowiek, będący z innej opcji politycznej przechodzi do PiS. Jest wszystko w porządku. Ci, od których odszedł nie oceniają go. Natomiast człowiek, który opuszcza szeregi PiS jest oceniany negatywnie. Wyciąga się na jego temat różne bzdury, których nigdy nie było, lży się tego człowieka i opowiada jaki on jest. W 2010 roku w Gdyni, zwróciłam panu Jarkowi Kaczyńskiemu uwagę na to ,co robi, że dzieli naród. Nie chciałam przez to powiedzieć nic złego. Chciałam powiedzieć, że jeśli ktoś przechodzi żałobę to powinien przejść ją z powagą. Kaczyńscy byli bliźniakami.  Wiem, że to jest rana na całe życie, że całe życie się o niej myśli. Ale, jeśli ktoś do mnie mówi, że nigdy nie będzie szczęśliwy, nigdy nie będzie się uśmiechał to jest to tragiczne. Taki człowiek nie powinien wchodzić w politykę, nie powinien spotykać się z ludźmi, jeśli nie potrafi się uśmiechać.  Dla mnie {ważny jest} szacunek dla każdego człowieka, który mnie mija na ulicy. Nie muszę go znać, żeby odpowiedzieć mu „dzień dobry”, uśmiechnąć się  czy pomachać ręką {na powitanie}.

L. J. Czy ja dobrze rozumiem, że stawia Pani tezę, iż źródłem obecnych problemów w Polsce jest Jarosław Kaczyński i jego problemy emocjonalne po stracie brata-bliźniaka?

H. K.-S. W pewnym sensie tak. Po  stracie brata, ale nie tylko. Gdyby pan Jarosław Kaczyński wiedział, czym się szczyci, co to jest rodzina, jakie się ma kłopoty z rodziną, jakie się ma kłopoty, kiedy się nie ma pieniędzy… gdyby pan Jarosław Kaczyński wiedział, ile to kosztuje… Mało tego! Do Sejmu weszłam w 2015 roku . {W PiS} wtedy krzyczeli, że polskie dzieci są głodne. Rok później było „500+” i „nie było” już głodnych dzieci. A tych głodnych {ciągle} jest od groma. W każdym niemal mieście i we wsiach są dzieci głodne, bo rodzice z różnych powodów nie mają pieniędzy. „500+” nie zmieniło wiele, bo nie ma rewaloryzacji…

L. J. Za to jest galopująca inflacja…

H. K.- S. A jeśli ceny windują do góry to, co oni mogą za to kupić? Niedługo się okaże, że kupują kilogram kiełbasy. Ale te pieniądze coś jednak spowodowały. Chcę powiedzieć teraz coś, o czym nigdy jeszcze nie mówiłam: za komuny, jeśli pracownik miał więcej niż troje dzieci, mógł dostać talon na buty. Ja z takiego talonu korzystałam. Jeśli ktoś go dostał, nie mógł kupić nic innego- tylko buty. Musiał przynieść rachunek i jego firma/ zakład pracy rozliczał się ze sklepem obuwniczym.” 500+” spowodowało wielki chaos, nie wszyscy powinni je otrzymać.

L..J. Nie wszystkim się te pieniądze należą?

H. K. –S. Należą się każdemu dziecku, każde ma żołądek…

L, J. Ale  są dzieci, które z tego wsparcia korzystać nie muszą i te, które korzystać powinny…

H. K.-S. Zdecydowanie tak !Niestety, tak się nie stało. Emerytury też podzieliły ludzi, a wystarczyło zwolnić ich z podatku, zamiast ze sobą skłócić . Ja cały czas słyszę ludzi. którzy mówią:” One dają” Nie, to my dajemy. To jest nasze. To, co nam zabiorą to później oddadzą.

L. J. To jest to, co przed laty powiedziała Margaret Thatcher: „Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeżeli rząd mówi, że komuś coś da – to znaczy, że zabierze Tobie, bowiem rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy.”

H. K.- S. Otóż to!

L..J. Wrócę jeszcze do wątku Jarosława  Kaczyńskiego, bo to, co Pani opisała to nic innego, jak populizm w czystej postaci. Mówiła Pani o  pewnym odrealnieniu prezesa PiS, gdzie leży jego źródło?    I pytanie o brak rodziny: z wyboru?

H. K.-S. Absolutnie nie mam pretensji do ludzi, którzy nie chcą założyć rodziny, do tak zwanych „singli”. Uważam, że każdy człowiek decyduje o swoim życiu i ma prawo wyboru.

L. J. To jasne.

H. K. –S.  W czasach komuny ludzi zmuszali do założenia rodziny. Na przykład, kiedy mężczyzna kończył trzydzieści lat i nie założył rodziny to płacił tak zwane „bykowe”. Teraz też były jakieś zalążki {tego rozwiązania} ale to, dzięki Bogu ucichło. Skoro mówię o „singlach” to powiem też o gejach i  lesbijkach: mam ich w swoim otoczeniu. Próbowali  żyć  jak matka i ojciec  ale to się nie udaje.  

L. J. Natury nie da się oszukać.

H.K.-S. Tak, ale inną sprawą jest to, że takiemu człowiekowi nie jest łatwo wejść e życie, dopóki go sobie nie poukłada. To dotyczy zarówno singli, jak i osób LGBT, zwłaszcza tych po zmianie płci. Niedawno spotkałam moją koleżankę, która jest już właściwie moim kolegą. Proszę mmi uwierzyć- zawsze miałam przekonanie, że to powinien być mężczyzna.

L.J. Ja też mam takich znajomych…

H. K.-S. Znam ludzi ,którzy nie ujawniali swojej odmiennej orientacji, na przykład w obawie przed utratą pracy. Ale znam też takich, którzy się ujawnili i wszystko jest w porządku. . Rozsądna matka, gdy dowiaduje się o tym, że syn jest gejem powinna myśleć tylko o tym, by był szczęśliwy. Rozsądnej matce niczego to nie zmienia, a dziecko ma do niej większe zaufanie. Może przyjść, porozmawiać, wyżalić się lub wspólnie śmiać. Jestem matką, a mój syn jest gejem. Kiedy się dowiedziałam, nie krzyczałam. Ale powiedziałam mu, że czuję się urażona. Oczekiwałam, że przyjdzie i mi powie, a dowiedziałam się z jego telefonu.  Ale przytuliłam i tyle.

L. J. Pani ma absolutny mandat do tego, by powiedzieć, że walczyła o  Polskę wolną, rozsądną i bezpieczną dla wszystkich tu żyjących- na wspólnym terenie, różnorodnych. Czy z perspektywy czasu, gdy sięga Pani pamięcią wstecz czegokolwiek żałuje? Czy dziś też zatrzymałaby Pani tramwaj w okolicach Opery Bałtyckiej w Gdańsku, gdyby trzeba było?

H. K-S. Ja niczego nie żałuję. Może tylko tego, że wszystko rozbiliśmy, sprzedaliśmy i straciliśmy swoją wolność. Mówię tu o „spacerach” młodzieży, która była zatrzymywana. Niemal wróciliśmy do komuny. W latach 80. XX. wieku nie pytaliśmy nikogo, skąd jest i  co chce robić. Ważne, że był rozsądny i był z nami. To tak, jak Pani powiedziała- wszystko stało się dzięki  ludziom. Chylę przed nimi czoła. Mogłabym wymienić nazwiska z Gdańska i z całej Polski.  Nie zrobię tego, by nikogo nie pominąć.  Wrócę do Pani pytania: to nie ja zrobiłam, nie Lech Wałęsa,  nie Bogdan  Borusewicz, Anna Walentynowicz czy Państwo Gwiazdowie. To nie my.  To Polska zrobiła. W Gdańsku się zaczęło i pięknie się rozchodziło po całej Polsce. Wszyscy byliśmy razem  i nikt nikogo o nic nie pytał. Byli tacy, którzy mieli legitymację partyjną, bo partia ich do tego zmusiła. To dziś wraca bumerangiem: partia zmusza ludzi, by byli tacy, jak chce szef partii. Wtedy, ludzie wstępowali do partii, by móc się uczyć albo wyjechać. To było tylko „dla oka”. Dziś, przeciwnie. Proszę sobie przypomnieć, jak nam posłom , obcięto dwadzieścia procent pensji. Jarosław Kaczyński oznajmił, że jeśli ktoś za tą opcją nie zagłosuje, nie znajdzie się na listach. Przecież to szantaż. Gdyby każda partia logicznie myślała o tym, że trzeba poprawić byt Polakom i  odbudować wolność to takie słowa nie  miałyby miejsca. Nie powinniśmy się kłócić, a mówić : „Kolego, jeśli zrobiłeś interpelację to ją podpiszę, by puścić sprawę dalej”… Ale takich sytuacji nie ma. Jestem z tego powodu niezadowolona. Uważam, że możemy wiele zrobić, jeśli będziemy się szanować. Jeśli będziemy razem.

L. J. Powiedziała Pani, że sami sobie to zrobiliśmy. Gdzie jest źródło? Czy to wciąż drzemiący w nas homo sovieticus? A może to zbyt proste? Dlaczego, w takim razie wciąż wracamy do tego, co przez lata niszczyło i skazywało na izolację całe pokolenia?

H. K. –S:  Nie używajmy słowa „wracamy” . My musimy wrócić, bo nas do tego zmuszają. Po  wojnie nastała komuna, która powodowała, że ludzie byli do czegoś zmuszani. Dziś też „musimy”. Ja się nigdy nie podporządkuję, nigdy nie będę robiła tego, co ktoś mi każe. Nie po to wywalczyłam wolność, by dziś ktoś mówił mi ,co  mam robić. Nikt nie postawi mnie do kąta i niczego nie zakaże. Jestem wolnym człowiekiem. Nie opuszczę Polski, bo to  mój kraj, który kocham. Nie zamierzam go opuszczać i dlatego nie będę też schylać głowy przed kimś, kto- mówiąc delikatnie- źle postępuje.

Droga do uczczenia wolności

Długo nie miałam pewności, czy uda mi się dotrzeć do Gdańska. Najpierw czekałam na potwierdzenie akredytacji dziennikaskiej. Kiedy ją dostałam, moja radość tak mocno mieszała się z niedowierzaniem, że pokój i bilety kolejowe, rezerwowałam niemal w ostatniej chwili.

(Ze specjalną dedykacją dla Ani i Michała)

31 maja 2019. Piątek.

9:00

Śniadanie, które nie przechodziło mi przez gardło. Chciałam jechać. Bardzo. Ale miałam też całkiem sporo obaw, na które złożyło się pare czynników. Kilka dni wcześniej (28 maja) otrzymałam akredytację dziennikarską. A to oznaczało, że zostałam wpisana na oficjalną listę dziennikarzy, mających zgodę na udział i relację z obchodów Święta Wolności i Solidarności w Gdańsku. W tym , oczywiście z Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) . Przede wszystkim, przytłaczała mnie świadomość, że wybieram się na duże wydarzenie, które będzie relacjonowane przez największe media z kraju i zagranicy. Dobrze, mam dyplom całkiem zacnej Akademii Dziennikarstwahttps://akademia.stacja7.pl/#&gid=1&pid=30, którą zresztą skończyłam z wyróżnieniem, współpracuję z kilkoma redakcjami, mam na koncie całkiem sporo publikacji i pracowałam w radiu internetowym. Ale, nie czyni to ze mnie dziennikarza z wieloletnim stażem, z mainstreamowych mediów. Kiedy o tym pomyślałam, poczułam lekki strach i poranna kawa straciła na chwilę smak. Wyjazd był coraz bliżej. Coraz bardziej się bałam. Rozmyślaniom nie było końca. Postanowiłam jednak działać.

11.00-17.00

Przewidziany wcześniej wypad na zakupy, pozwolił mi się trochę rozluźnić i zapomnieć o stresie. Moi Przyjaciele- Ania i Michał mieli wziąć ślub . Potem wesele, na które byłam zaproszona. Pojechałam więc, kupić niezbędne dodatki do mojej kreacji.

17.00-22.00

Wróciłam do domu nieco zmęczona. Ale, powoli docierało do mnie (kolejny raz w życiu), że marzenia są po to, by je spełniać. Nie po to, by się spełniały. Bo nic nie dzieje się samo, a najdrobniejszy nawet sukces wiąże się najczęściej z ogromną pracą, wyrzeczeniami i zaangażowaniem. Przynajmniej ja tak mam. Teoretycznie, mogłam zacząć przygotowania do wyjazdu, jak tylko dostałam pismo. Problem polegał jednak na tym, że chyba nie do końca wierzyłam, że w ogóle znajdę się w Gdańsku. Miałam też nieplanowaną przeprawę z bankiem. Zastanawiałam się, czy tylko ja mam takie przygody z przelewami, które potrafią gdzieś utknąć. Dokładnie wtedy, kiedy pieniądze są mi najbardziej potrzebne. Długo nie wiedziałam też, czy przypadkiem nie pojadę do gdańskiego ECS sama. Sytuacja w mojej rodzinie trochę się skomplikowała. Pierwotnie, znacznie wcześniej zaproponowałam wspólny wyjazd mojej mamie- z okazji Dnia Matki i jej kolejnej rocznicy urodzin (nie napiszę, której. Bo mi tego nie wybaczy:). Wyjazd mamy był jednak pod dużym znakiem zapytania, a ja nie miałam już czasu, by szukać kogoś, kto by ze mną pojechał. Wiedziałam, że poradzę sobie sama. Ale wiedziałam też, że w Gdańsku, w różnych miejscach będzie dużo ludzi. Nie czuję się pewnie, kiedy jestem w tłoku. Sytuacja nie była prosta, także dlatego (uważam, że trzeba to napisać), że całkiem spora grupa znanych mi ludzi, z którymi teoretycznie mogłabym jechać, nie uznała gdańskich obchodów trzydziestej rocznicy pierwszych, częściowo wonych wyborów za godne uwagi. Smutne. Ale, jeszcze bardziej zasmuciło(a może wkurzyło) mnie to, że TVP mówiła o obchodach w ECS jako o święcie postkomuny i jej przyjaciół Dziwnwe, że rządzący przemiczeli fakt obecności w swych szeregach byłych(?), zdeklarowanych komunistów, jak Kryże czy Piotrowicz i Jasiński.https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/piotrowicz-jasinski-kryze-gorszy-sort-polakow-w-pis,603666.html I kilku innych. Tak łatwo manipulować ludżmi. Warto, bu zwolennicy PiS, Polacy, którzy pamiętają komunę, przypomnieli sobie też, jak wyglądała i, jak działała machina PRL-owskiej propagandy w mediach. Warto, by młodzi, którzy nie pamiętają, sięgali do prawdziwej hostorii swojego kraju. Nie tej, pisanej przez obecną władzę, na jej własny użytek.https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/4-czerwca-1989-r-obchody-4-czerwca-co-sie-wydarzylo,940786.html

Zaczęłam przeglądać oficjalne materiały prasowe, które od kilku dni były już w mojej skrzynce e- mailowej. Moja radość znów mieszała się z niedowierzaniem. Do tego stopnia, że wtedy jeszcze nie udostępniłam transmisji LIVE. Ani na Facebooku, ani na blogu. Pokój chciałam zarezerwiować po kolejnej rozmowie telefonicznej z mamą, która stwierdziła, że postara się wszystko tak zorganizować, żebyśmy mogły razem pojechać. Znalazłam ciekawą ofertę noclegu na http://bookingcom.pl Ale miałam problemy z komputerem i nie mogłam zarezerwować pokoju. Pozatym, nigdy wcześniej nie korzystałam z tego portalu. Kłębiące się we mnie wątpliwości rozwiała Kamilla, moja Przyjaciółka, z którą długo rozmawiałam o jej doświadczeniach z rezerwacją. Po kilku próbach, już w nocy- udało mi się dokonać płatności.

1 czerwca 2019. Sobota.

8.30.-13.00. Śniadanie, kawa, krótka prasówka i obejrzany magazyn kulturralny- Drugie Śniadanie Mistrzów https://www.tvn24.pl/drugie-sniadanie-mistrzow,40,m Potem- intensywne przygorowania, do czekającej mnie uroczystości zaślubin Ani i Michała.

13.00-17.00.

Przygotowałam sobie lekką przekąskę. Gotowane warzywa. Wkrótce okazało się, że to była dobra decyzja. Czytałam zaległe artykuły.

17.00. – 2.00.

Znajomi zabrali mnie samochodem do kościoła. Panna Młoda wyglądała pięknie. Ślub był wzruszający, a wesele przygotowane perfekcyjnie. Jedzenie było wyśmienite i było go pod dosttkiem. Zabawa była fantastyczna.

2 czerwca 2019. Niedziela.

Długo spałam. Po takiej imprezie, nie spodziewałam się niczego innego. Mamie udało sie kupić jedne z ostatnich biletów w kasie warszawskiego Dworca Centralnego. Pendolino. Dopiero poczułam, że nie ma już odwrotu. Wyjazd we wtorek o 7.30. Obejrzałam kilka relacji z początków obchodów w Gdańsku. Próbowałam zjeść jakiś obiad. Ale nie mogłam nic przełknąć. Wieczorem poszłam tylko do kościoła.

3 czerwca 2019. Poniedziałek.

8.30 Szybkie śniadanie z aromatyczną kawą. Jak zawsze.

9:00-17:00

Niemal cały dzień poświęciłam na oglądanie live streaming z ECS, które były dla mnie dostępne. Byłam podekscytowana. Znów poczułam radość, którą zmąciło zachowanie Premiera Morawieckiego na terenie ECS. Właściwie incydent. Ale wiele mówiący. Premier nie podał ręki i nie zareagował na zaproszenie Prezydent Gdańska- Aleksandry Dulkiewicz. Miałam najgorsze skojarzenia. Co wynika z tego, gdy władza centralna ignoruje samorządową? Nic dobrego. Tym, którzy nie pamiętają, powiem tylko, że centralizację państwa, Polska już przerabiała. W czasach słusznie minionych. Premier zachował się tak, jaby był u siebie i szedł po swoje. Pomijam już fakt, że wykazał kompletny brak kultury wobec Prezydent Miasta- Gospodarza uroczystości, na którą Mateusz Morawiecki został oficjalnie zaproszony, pismem z 11 kwietnia 2019. Ale zignorował zaprpszenie. Patrzyłam, jak zmierza do słynnej Sali BHP, https://www.gdansk.pl/subpages/multimedia/gfx/publikacje/promocja/2010/Folder_solidarno_PL_M.pdf w której Solidarność (już nie ta, do której kiedyś należało dziesięć milionów ludzi), organizowała spotkanie z okazji czterdziestej rocznicy pielgrzymki jana Pawła II do Polski. Tyle, że Papież -Polak przyjechał wtedy do Warszawy. Trudno mi było nie odnieść w tej sytuacji wrażenia, że Premier chce koniecznie zdyskredytować obchody, zorganizowane w Gdańsku, pokazując kto tu rządzi. Zastanowiłam się przez chwilę, komu zależy na podsycaniu podziału w społeczeństwie i co powiedziałby o tej sytuacji Jan Paweł II.

Na Blogu i na Facebooku udostępniłam transmisję LIVE. Konferencje były bardzo ciekawe. Ale ,na udostępniony przeze mnie materiał, zareagowało około trzydziestu osób. Nie miałam pewności czy mnie to złości, zasmuca, czy przeraża. Świętowaliśmy trzydziestą rocznicę pierwszych, częściowo wolnych wyborów i nie dla wszystkich Polaków okazał się to powód do świętowania.https://teksty-zesmakiem.pl/2019/06/03/swieto-wolnosci-i-solidarnosci-w-gdansku/?fbclid=IwAR1IXiP5HgrOestJM_GHe9Rsg80llN6 Trudno było być razem (albo ... Trudno tak, razem być nam ze sobą…) bo rząd zorganizował alternatywny koncert, rekonstrukcję rządu, uroczyste posiedzenie Senatu i przesłuchanie Ministra Rostowskiego . A przecież, o idei gdańskich obchodów mówił jeszcze zmarły Prezydent, Paweł Adamowicz. Chciał, by te dni łączyły Polaków. I może w tym tkwił problem. Prezydent Duda do Brukseli pojechał…

18:00-23.00

Pranie, sprzątanie i pakowanie plecaka. Zanim położyłam się spać, nastawiłam budzik.

4 czerwca 2019. Wtorek!

Obudziłam się równo z dzwonkiem: 5:15. Miała być 4:45. Ten drobny błąd kosztował mnie sporo stresu, bo przed siódmą miał przyjechać Michał, mój niezawodny kolega, który mnie i mamę zawoził na dworzec. Z trudem ogarnęłam siebie i kota, który na dwa dni zostawał sam w domu. Udało się. Michał był punktualnie. Mama też. Wsiedliśmy do samochodu . Ale już po kilkuset metrach jazdy, okazało się, że jest na trasie potworny korek i nie mamy szans zdążyć na dworzec. Wypadek. Stały nawet tramwaje. Mama nie mogła usiedzieć i wyszła z samochodu. Ja i Michał, staraliśmy się zachować spokój. Przemknęła mi przez głowę myśl, że od początrku mam trochę trudności z tym wyjazdem. Krótka modlitwa. Bóg naprawdę szybko odpowiada! Zawołałam mamę. Wsiadła do samochodu lekko zdezorientowana. Michal podjął szybką decyzję i zawrócił, między stojącymi pojazdami. Pojechaliśmy na Dworzec Wschodni, zyskując dzięki temu dodatkowych kilkanaście minut.

7:30-11:00

W pociągu, obie odetchnęłyśmy z ulgą. Z przyjemnością wypiłyśmy podaną przez obsługę kawę, zjadłyśmy kanapki i zaczęłyśmy planować działania. Wiedziałam, że muszę, jak najszybciej dotrzeć do ECS, by odebrać identyfikator dziennikarski. O 12:00 przewidziane było przemówienie Prezydent Gdańska, odśpiewanie Hymnu (na dziedzińcu, przy okrągłym stole) i poczęstunek- tort z okazji święta odzyskanej wolności. Chciałyśmy tam być. Wiedziałam, że identyfikator mediów, pozwoli nam na bycie bliżej wielu wydarzeń. Najpierw, jednak zadzwoniłam do właściciela zarezerwowanej kwatery i powiedziałam, że podjedziemy na chwilę, by zostawić plecaki. Nie było żadnego problemu. Właściciele okazli się bardzo mili, a pokój czysty i przytulny, z aneksem kuchennym i łazienką. W bardzo ładnej okolicy Gdańska-Wrzeszcza. Naprawdę polecam. Choć, osobom niepełnosprawnym może być trudno ze względu na schody, prowadzące do wejścia.

12:00- 15:00

Z naszej kwatery, pojechałyśmy taksówką do ECS. Z biciem serca wjechałam oszkloną windą na trzecie piętro, gdzie w Biurze Prasowym, miałam odebrać identyfikator. Już na mnie czekał. Byłam bardzo przejęta i wzruszona. Z dumą powiesiłam go sobie na szyi.https://www.facebook.com/mojeporyroku/photos/a.2355479758067874/2355479731401210/?type=3&theater Podobny,został wypisany na miejscu dla mamy, która miała adnotację: opiekun. Wyjątkowo nie lubię tego słowa, nie oddaje mojej rzeczywistości i czasem czuję się upokorzona. Ale teraz nie było to istotne. Byłam szczęśliwa, znalazłam się w strefie, wraz z innymi dziennikarzami. Wysłuchałyśmy fragmentów wystąpienia Bogdana Lisa,http://www.encysol.pl/wiki/Bogdan_Lis wypiłyśmy kawę, mijając po drodzę Henrykę Krzywonos http://www.encysol.pl/wiki/Henryka_Krzywonos-Strycharska i Monikę Olejnik.

12.00 ECS, W samo południe

Wraz z innymi uczestnikami, wyszłyśmy na dziedziniec ECS, gdzie trwało już zapowiadane wystąpienie Prezydent Aleksandry Dulkiewicz. Poruszyło mnie. Wiele słów dotyczyło mnie samej. Śpiewaliśmy Hymn. Byłyśmy tuż przy scenie. Gdańską Deklarację Wolności i Solidarności podpisałyśmy, jednak przez internet. Tłok był ogromny. Tortu też nie udało nam się spróbować. Mój identyfikator nie uwzględniał takiego tłoku. Ale, nie to było najważniejsze. Wróciłyśmy do budynku na kolejną kawę, tym razem z ciastkiem. Udało mi się porozmawiać z Michałem Bonim, Zbigniewem Janasem, Jackiem Fedorowiczemhttps://culture.pl/pl/tworca/jacek-fedorowicz. i Hanną Gronkiewicz -Waltz.https://zyciorysy.info/hanna-gronkiewicz-waltz/ Wiedziałam, że to jedyna szansa, by spróbować umówić się na kilka wywiadów. Udało się! https://teksty-zesmakiem.pl/zdjecia/

15:00- 23.00

Postanowiłyśmy jechać na Długi Targ. Miałyśmy dużo czasu, bo Wiec, z udziałem Prezydentów: Wałęsy,http://www.encysol.pl/wiki/Lech_Wa%C5%82%C4%99sa Kwaśniewskiego i Dulkiewicz oraz Przewodniczącego Rady Europejskiej- Tuska, miał odbyć się dopiero o 18.30. Ale, po ilości ludzi, jakich mijałyśmy w ECS, nie miałyśmy wątpliwości, że będą tłumy. Zajęłyśmy miejsce w restauracji, która była bardzo blisko rozstawianej sceny. Ku, mojej radości, tuż za mną siędziała przy stoliku Henryka Krzywonos. Tym razem, zdobyłam się na odwagę i podeszłam, by zapytać o możliwość spotkania i rozmowę, którą mogłabym opublikować. Dostałam zgodę i bardzio mnie ucieszyła otwartość mojej Rozmówczyni. Wszystko układało się po mojej myśli. W końcu mogłam się rozluźnić i poczuć nadmorski wiatr we włosach. Postanowiłyśmy, z mamą, że trzydziestolecie wolnej Polski, trzeba uczcić dobrą kolacją i kieliszkiem białego wina. Zamówiłyśmy sałatkę z kozim serem, pieczone ziemniaczki i kęski z gęsi. Pyszne! Do tego toast. Za wolną Polskę! (Wierzymy, że taką pozostanie). Po dwóch godzinach, na Długim Targu było mnóstwo ludzi. Gdy zaczęły się zaplanowane wystąpienia,https://www.facebook.com/100004872588702/videos/1197595487079526/?id=100004872588702 był już prawdziwy tłum.https://www.facebook.com/mojeporyroku/videos/670072170098824/UzpfSTEwMDAwNDg3MjU4ODcwMjoxMTk3NjM5MTQ3MDc1MTYw/?id=100004872588702 Wbrew informacjom TVP. Bo na Wiecu było, conajmniej kilkanaście tysięcy ludzi. Około 21.00, zamówiłyśmy taksówkę, by wrócić do naszej kwatery. Gdańsk jest pięknym, rozwijającym się miastem. Miałam też wrażenie (subiektywne, bo wizyta krótka), że żyje się tu łatwiej, niż w Stolicy. Zobaczyłam to także w chwili, gdy taksówka była w stanie podjechać, niemal dokładnie we wskazane miejsce. Warszawska Starówka nie jest tak dostępna. Byłyśmy zmęczone. Ale podekscytowane i na swój sposób- szczęśliwe. Chciałam jeszcze wstąpić do Katedry.niestety, była zamknięta. Na wieczorny koncert, nie miałyśmy już siły. Zwłaszcza, że na to wydarzenie, nie dostałam akredytacji. Po drodze, drobne zakupy na śniadanie. Gospodyni pomogła nam rozłożyć duże łóżko. Chwilę później, spałyśmy.

5 czerwca 2019. Środa,

7:00.

Obudziłam się. Mama jeszcze spała. Ja, chciałam obejrzeć zdjęcia, jakie zrobiłyśmy, opisać i kilka udostępnić na Facebooku. Odebrałam też wiadomość, że o 12.00, w restauracji ECS, odbędzie się podsumowujące spotkanie dla dziennikarzy, z udziałem Prezydent Dulkiewicz.

9:00-11:30

Zjadłyśmy śniadanie. Ubrałyśmy się i spakowałyśmy plecaki, które do wieczora zgodził się przechować gospodarz. Byłyśmy względnie blisko od Archikatedry Oliwskiej,którą widziałam, jako dziecko.http://www.archikatedraoliwa.pl/ Chciałam najpierw tam pojechać, bo byłam(i jestem) wdzięczna Bogu za wolną Polskę i te dwa dni w Gdańsku. Przed spotkaniem, nie miałyśmy wiele czasu. Ale, bardzo mi zależało na, choć krótkiej modlitwie.

12:00-15.00.

ECS- spotkanie dla dziennikarzy nie było długie. Tym razem, w całym budynku było zdecydowanie mniej ludzi. Rozmawiałam chwilę z Basilem Kerskim – Dyrektorem ECS. Potem, miałyśmy już czas dla siebie. Najpierw smaczne przekąski i kawa, kilka zdjęć, później trochę czasu spędziłam w muzealnej księgarni. Kupiłam książkę Pawła Adamowicza Gdańsk jako Wspólnota. Już po lekturze kilku stron, zrozumiałam, że był niezwykłym człowiekiem, wręcz wizjonerem. Zrozumiałam, dlaczego obecny rząd tak bardzo uderza w samorząd i mami ludzi bzdurami o landyzacji Polski. Człowiek taki, jak Prezydent Adamowicz, mógł być albo rozumiany i, jako samorządowiec, wspierany przez rząd albo tak dalece nierozumiany i krytykowany, że aż marginalizowany i ośmieszany.A, przecież , przez dziesięciolecia, doświadczenia polskiego samorządu były wzorem dla rodzących się w świecie demokracji. Uczyli się od nas także Węgrzy, których dobrą, wieloletnią praktykę, w 2010 roku, zaprzepaścił premier Orban. Warto wnioski wyciągać. Obejrzałyśmy jeszcze wystawę Chrisa Niedenthal. Ja, akurat nie moglam przegapić takiej okazji Ta wystawa, utwierdziła mnie, że nasza bezkewawa rewolucja, Okrągły Stół i Wolne Wybory 1989, były błogosławieństwem. https://ecs.gda.pl/title,pid,1975.html

Na koniec, zrobiłyśmy zdięcia przy specjalnie przygotowanym, biało-czerwonym, okrągłym stole i na terenie budynku ECS. Poprzedniego dnia było to znacznie trudniejsze. Posiedziałyśmy chwilę przy fontannie. W końcu, zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do Bazyliki Mariackiej.http://www.mygdansk.com.pl/kosciol-mariacki-w-gdansku.php Chciałam pomodlić się przy grobie Prezydenta Adamowicza. Najpierw, jednak, zobaczyłam przepiękne zdjęcie,uśmiechniętego Prezydenta. Takie zdjęcie powoduje, że tudno uwierzyć , że go nie ma.

W końcu przyszedł czas na pożegnalny obiad. Znalażłyśmy fajną knajpkę na Długim Targu. Zjadłam pyszną pizzę. Z gruszką, kaszanką i serem pleśniowym. Rozkosz dla podniebienia!

18:00

Jedziemy po plecaki i na dworzec. Dołącza do nas Ela, moja koleżanka, którą spotkałam poprzedniego dnia na Wiecu. Nie miałyśmy czasu, żeby spotkać się w Warszawie, to wpadłyśmy na siebie w Gdańsku.Do domu dotarłyśmy o 22:00. Kot był szczęśliwy. Ja, pełna wrażeń.

P.S.

14.06.2019. Piątek. Warszawa.

Referat Prasowy Urzędu Miejskiego w Gdańsku podaje, że w obchodach Święta Wolności i Solidarności, wzięło udział 220 000 osób. 13 czerwca(środa), o godzinie 12:00, na konferencji prasowej podsumowano obchody. Aleksandra Dulkiewicz odczytała fragment listu śp. prezydenta Pawła Adamowicza z 11 stycznia 2019 r.,do polskich samorządowców.

„Odpowiedzialność za nadanie rocznicy 4 czerwca 1989 roku odpowiedniej rangi, spada na władze samorządowe. Gorąco zapraszam do udziału w gdańskichuroczystościach, jak też współpracy, by nadać im wymiar ogólnopolski.” Ten cel udało się zrealizować. Wskazują na to pozostałe dane, przywołane przez Gdański Referat Prasowy: ECS odwiedziło 119 886 osób (04 czerwca – 27 702 osób). Strefę Społeczną, przygotowaną przez Fundację Gdańską odwiedziło 41 000, strefę kultury, kolejne 20 000, zaś na koncertach bawiło się 39 000 osób. Obchody były obchodzone w całym kraju – do udziału w obchodach zarejestrowało się 922 samorządowców.

Prezydent Dulkiewicz:

„Chciałabym podziękować kilkudziesięciu tysiącom darczyńców, bez których Święto Wolności i Solidarności nie byłoby możliwe. Odruch serca wielu ludzi świadczy o tym, że ważne jest to, aby dziś zastanowić się nad znaczeniem słów: wolność, solidarność, co znaczy 30 lat wolności . Jesteśmy dumni, że święto miało wymiar ogólnopolski, bo wiemy, że wiele gmin, dużych i mniejszych miejscowości obchodziło u siebie rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów. To nie jest koniec naszych wspólnych działań. Rozpoczynamy dyskusję o nowej Polsce i o tym jak wspólnie, również razem z organizacjami pozarządowymi, budować lepszy ład naszych mniejszych i większych ojczyzn.”

Od siebie dodam, że wszystkie , zamieszczone na blogu zdjęcia są autentyczne. Robiłam je osobiście, moim telefonem. Zdjęcia robiła także moja mama, również należącym do niej telefonem. Wyjaśnienie to wydaje mi sie konieczne, ze względu na pojawiające się wątpliwości niektórych Czytelników, dotyczące prawdziwości zdjęć. Mam nadzieję, że podane wyżej liczby oraz to wyjaśnienie, pomogą zrozumieć , jak niebezpieczna jest wszelka socjotechnika. Zwłaszcza ta, stosowana na masową skalę. Wszystkim Tym, zaś, którzy mają wątpliwości, czy warto świętować rocznicę 4 czerwca 1989, wcześniej Okrągły Stół, polecam historię Chińczyków. Ich masakra miala miejsce tego samego dnia – 4 czerwca. Przeczytałam gdzieś bardzo proste, a zarazem głębokie zdanie: „Lepiej wypić razem wódkę, niż do siebie strzelać”. Osobiście, polecam wino. Autora tych słów proszę o wybaczenie, że nazwiska nie pomnę.