Niebiańska Uczta

Na śmierć nie można się przygotować. Niezależnie od okoliczności, najczęściej przychodzi nieproszona. Rozumieją to wszyscy, którym przyszło się zmagać ze stratą bliskiej osoby. Ta rozłąka boli, zwłaszcza, gdy jest wynikiem śmierci nagłej, której nikt się nie spodziewał.

Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego śmierć Prezydenta Gdańska-Pawła Adamowicza, wywołała we mnie tak ogromny żal i smutek. Teoretycznie, mogę to tłumaczyć atmosferą społeczną, doniesieniami medialnymi i niekończącymi się pytaniami o winę, zbrodnię i karę. Teoretycznie. Prawda jest jednak taka, że mimo iż nigdy nie miałam okazji poznać Pana Prezydenta osobiście, na długo przed jego tragiczną śmiercią, ilekroć widziałam go w telewizji, najpierw, zauważałam jego szeroki, budzący moją sympatię uśmiech. Jestem pewna, że nie stanowię tu wyjątku. Podobne odczucia miały pewnie tysiące osób, uczestniczących w marszach milczenia, mszach świętych w intencji Zmarłego, a w końcu w jego pogrzebie. Może także ten uśmiech, jasne spojrzenie i mocny męski głos, pozwoliły mi ignorować niesprawiedliwe, często wręcz ohydne komentarze, pojawiające się w różnych mediach w trakcie kampanii samorządowej. Krótko mówiąc, Paweł Adamowicz wzbudzał moje zaufanie. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to subiektywne odczucie, a ja nie o odczuciach chcę tu pisać. Po co, więc jest ten tekst? Otóż, próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie o granicę nieprzyzwoitości. Tak, ponieważ uważam, że granicę przyzwoitości w obszarze chamstwa, brutalizacji języka, werbalnej agresji, także wobec przeciwników politycznych, część polskiego społeczeństwa dawno przekroczyła. W dużej mierze, odpowiadają za to, oczywiście sami politycy i dziennikarze, którzy coraz rzadziej używają siły racjonalnego argumentu i mocy dialogu. Mam podstawy, by twierdzić, że problem ten dotyczy głównie prawej strony sceny politycznej. Choć nie tylko. Tu pojawiają się dwie, moim zdaniem bardzo ważne kwestie: Po pierwsze, można przyjąć założenie, że od brutalnej polityki uda się obywatelowi odciąć, jeśli tylko nie będzie korzystał z Internetu, nie włączy telewizora, radia lub nie kupi gazety. Nic bardziej błędnego! Wystarczy porozmawiać z sąsiadem, by przekonać się, że polityka jest w życiu Polaków niemal wszechobecna. To dobrze. Pytanie jednak, czy jest to polityka czy zbyt często kłótnie, generujące głęboki podział, wykluczający dialog i wzajemny szacunek? I to jest właśnie druga, zupełnie oddzielna sprawa. Szczególnie, że przykład idzie z góry i to, między innymi politycy tworzą społeczną atmosferę i mniej lub bardziej brutalny język, którego używamy. Zastanawiam się nad tym jako człowiek, obywatelka Polski, Europejka i katoliczka. Do szczególnej refleksji skłania mnie przede wszystkim mój katolicyzm. Chrystus, bowiem wzywa mnie do miłości bliźniego, wybaczenia win. Nie tylko mnie. Dotyczy to wszystkich chrześcijan. Dlatego, nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć, czym kierują się katolicy, oskarżający Pawła Adamowicza także po śmierci. O, co chodzi? Podobno był zwolennikiem aborcji, wspierał gejów i lesbijki i… nie był Polakiem. Pewnie dlatego, że, zdaniem niektórych, zbyt mocno otwierał się na imigrantów. W końcu, nie bez powodu otrzymał, jak dziesięciu innych prezydentów miast polskich, akt zgonu politycznego. Ohyda nie zasługuje na komentarz.

https://gloswielkopolski.pl/mlodziez-wszechpolska-polityczny-akt-zgonu-powtorzylibysmy-w-takiej-samej-formie/ar/13809422

Ale nie ma nikogo, kto chciałby wziąć odpowiedzialność za słowa i czyny, przyznając, że słowo może zabić. Jak widać, nie tylko w sensie metaforycznym. Nawoływanie do nienawiści nie pozostaje bez konsekwencji. Podobnie jak kłamstwo, na którym oparta była cała, poniżająca zmarłego Prezydenta narracja. Dominikanin, ojciec Wiśniewski, powiedział dziś na pogrzebie Adamowicza, że budujący karierę na kłamstwie, nie może pełnić wysokich funkcji.

(https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/owacje-na-pogrzebie-adamowicza-budujący-karierę-na-kłamstwie-nie-może-pełnić-wysokich-funkcji/ar-BBSsmFQ?MSCC=1547913338&ocid=spartanntp)

Ja dodam, że nie buduje się kariery politycznej także na ludzkiej krzywdzie. Słuchałam i czytałam wiele wypowiedzi na temat działań Pawła Adamowicza. Wypowiadali się księża, którzy znali go od lat, jego przyjaciele. Wniosek mam jeden: Prawy, uczciwy Człowiek. Przez duże C . Może właśnie on najbardziej rozumiał słowa Pisma: Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?” Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2, 13-17) Może zrozumieją to także ci, którym nazwisko Adamowicza nie przechodzi przez gardło nawet po jego śmierci. Znam takie osoby. Także takie, które nie zaakceptowały żałoby narodowej. Jedności nam trzeba, by Bóg i patriotyzm nie był tylko na sztandarach, Może obudzą się ci, którzy nie chcieli towarzyszyć Zmarłemu w ostatniej drodze, lekceważąc chrześcijańską powinność. Nie godzi się, by chrześcijanin, katolik mówił fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu swemu, nie godzi się, by go pozbawiał godności. Nie godzę się na katolicyzm, który ma odwagę oskarżać bliźniego także po śmierci. Bo stoi on już przed Sądem Bożym. To Bóg zaprasza na Ucztę Niebiańską. Bo tylko On zna ludzkie serce. A przed Nim, nikt nie staje bez grzechu. Potrzeba czujnosci i otwartości serca.Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych (Mt, 22-14). Dzisiaj potrzebna jest nam cisza, ale cisza nie może oznaczać milczenia –powiedziała dziś Magdalena Adamowicz na pogrzebie męża. Nie może oznaczać zgody na zło. Trzeba, by każdy z nas powiedział: Dość! Opamiętania nam trzeba. Zwlaszcza, że świat się odrodził. Wraca Jurek Owsiak. Dobre słowo ma większą siłę niż mowa nienawiści. To zależy od nas.

Panie Prezydencie, dziękuję za Gdańsk, za Polskę. Jest mi bardzo przykro. Widocznie Dobrzy Ludzie potrzebni są Bogu także w Niebie. Do zobaczenia kiedyś.

Chaos kontrolowany? 100 lat, Moja Polsko!

Upłynęło ponad trzydziesci lat od chwili, gdy jako mała dziewczynka, w czasie pielgrzymki polskich dzieci do Lourdes, recytowałam dla Polonii Francuskiej, „Modlitwę” Juliana Tuwima. Dopiero dziś- w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, zdałam sobie sprawę, jak ważna była to chwila i jak niezwykle aktualne stały się znów słowa Polskiego Poety.

Stałam na środku niedużej sali, ubrana w sukienkę z falbanami w biało-czerwone i niebieskie kwiatki. Nie przypadek. Ktoś podał mi mikrofon. Zaczęłam recytację. Dlaczego właśnie dziś przypomniałam sobie tamte dni? Nie do końca wiem. Mózg i zakamarki ludzkiej pamięci, to wciąż nieodkryta tajemnica. Ale z tamtych dni pamiętam także, że mnie- małą wtedy dziewczynkę francuskie kobiety całowały w rękę. Byłam zawstydzona, nie rozumiałam. Dziś rozumiem. Rozumiem, że duma z Polski nie może być mierzona wielkością i ilością stawianych pomników, sztandarów, czy mniej lub bardziej patriotycznych napisach na koszulkach. Patriotyzm nie może być utożsamiany z nacjonalizmem, a pamięć o bohaterach nie może być wybiórcza. Jako Naród, wciąż nie potrafimy różnić się pięknie. Wciąż nie potrafimy sprawić, by kwieciste przemówienia znalazły odbicie w rzeczywistości. Bo, jak rozumieć wystąpienie Prezydenta RP, który w setną rocznicę odzyskania niepodległości, wzywa Polaków do jedności, wspólnego świętowania, ustawiając Przewodniczącego Rady Europejskiej-Donalda Tuska w czwartym, ledwo dostrzegalnym rzędzie? Jedność ? Polska Racja Stanu? Nasz dom z cmentarza podźwignięty.
Ziemi, gdy z martwych się obudzi
I brzask wolności ją ozłoci,
Daj rządy mądrych, dobrych ludzi,
Mocnych w mądrości i dobroci.

Marsz Niepodległości? Jak to możliwe, że rząd polski negocjuje z narodowcami? Część owego marszu, gdzie nie brak uczciwych patriotów, ruszyła dumnym krokiem w kierunku Mostu Poniatowskiego. Spotka się z włoską, faszystowską organizacją Forza Nuova. Polski ONR też nie kryje swoich poglądów. Dwa marsze w Warszawie. Jakby Prezydent, mimo wcześniejszych zaproszeń, chciał się od narodowców jednak zdystansować. Jeszcze wczoraj na ulicach mojej Warszawy były czołgi. Pamiętam je ze stanu wojennego. I po latach pytam, czego boi się władza? Odrobina kwasu zakwasza całe ciasto- nieważne ilu faszystów weźmie udział w marszu. Ważne, że tam będą. A to niedopuszczalne, zwłaszcza z punktu widzenia historii Warszawy. Polacy mają dziś święto- bez względu na poglądy, ale czas najwyższy odpowiednie dawać rzeczy słowo :

Lecz nade wszystko – słowom naszym,
Zmienionym chytrze przez krętaczy,
Jedyność przywróć i prawdziwość:
Niech prawo zawsze prawo znaczy,
A sprawiedliwość – sprawiedliwość.
Niech więcej Twego brzmi imienia
W uczynkach ludzi niż w ich pieśni,
Głupcom odejmij dar marzenia,
A sny szlachetnych ucieleśnij.

Radujmy się i świętujmy, pamiętając, że wspólnota i jedność nie kończy się na słowach. Nie ma „Swoich i Obcych”. Jest Naród:

„Nie mas Greczyna ani Żyda”.
Puszącym się, nadymającym
Strąć z głowy ich koronę głupią,
A warczącemu wielkorządcy
Na biurku postaw czaszkę trupią.

Julian Tuwim” Modlitwa”

Polska potrzebuje stanowczego głosu Kościoła?

Kościół, głoszący Chrystusa nie zajmuje się polityką, jest powszechny, mówi o miłości Boga do człowieka i miłości bliźniego, o Prawdzie. Dlaczego, więc w polskim Kościele, Najświętrzej Ofierze Chrystusa nierzadko towarzyszą kazania częściej przypominające agitację polityczną, niż głoszenie Ewangelii ? Dlaczego, owa agitacja mylona jest z prawem do moralnej oceny sytuacji politycznej? Dlaczego, tam, gdzie potrzebny jest zdecydowany głos Kościoła, słychać go nie dość wyraźnie?

Kościół(…) w żaden sposób nie utożsamia się z żadną wspólnotą polityczną, ani nie wiąże się z żadnym systemem politycznym(…)Wspólnota polityczna i Kościół, są w swoich dziedzinach niezależne i autonomiczne (…) Kościół winien mieć jednak zawsze i wzsędzie prawdziwą swobodę w głoszeniu wiary(…) a także w wydawaniu oceny moralnej, nawet w kwestiach, dotyczących spraw politycznych, kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz, stosując wszystkie i wyłącznie te środki, które zgodne są z Ewangelią. (Sobór Watykański II; Gaudium et spes. za: Tygodnik Powszechny nr 22./2017).

W świetle tych zapisów nie wolno mi milczeć wobec głosów, krytykujących rozdział Kościoła od państwa, nie mogę godzić się na postawy niektórych księży i biskupów, którzy udostępniając kościelną przestrzeń dla polityków, a co gorsza- głównie dla polityków jednej partii, przyczyniają się do ugruntowania jej nieograniczonej władzy, a tym samym do ograniczenia autonomii Osoby i ochrony jej praw przez państwo. Wszystko to ma miejsce, gdy niedzielne kazania częściej nawiązują, nie tyle do oceny sytuacji politycznej, co do poparcia jedynie słusznej politycznej opcji. Gdy Ewangelia, która winna być w centrum rozważań, staje się tłem dla wygłaszanych przez księży poglądów. Wszystko to ma miejsce również wtedy, gdy Kościół nie dość dobitnie mówi o prawach człowieka w kontekście poszanowania trójpodziału władzy- w interesie wolności Osoby. Tu nie mogę nie zauważyć także częstego pomijania przez wielu księży kwestii szacunku do Konstytucji, zakazu jej łamania i patriotyzmu, który winien być dziś rozpatrywany nieco szerzej – nie tylko w odniesieniu do kultywowania pamięci o narodowych bohaterach. Brakuje mi także stanowczego głosu Kościoła w sprawie miejsca i roli Polski w Unii Europejskiej. Ten głos słyszałam w 2004 roku. Czemu dziś przycichł?? Bo Polak jest też Europejczykiem. Bo Unia nie jest naszym wrogiem, bo jesteśmy jej pełnoprawnym Członkiem, bo współczesny patriotyzm, to także poszanowanie dla prawa unijnego. Unia Europejska jest wspólnotą państw. Każda wspólnota przynosi wszystkim jej członkom korzyści, ale czasem- dla dobra ogólu- jednostka lub państwo musi zrezygnować z partykularnego interesu. Czemu Kościół nie mówi, jak zły i wyimaginowany, często też infantylny jest podsycany przez władzę strach przed Unią? Czemu Kościół tak rzadko przywiołuje teksty Jana Pawła II, który popierał akces Polski do UE, który mówił o szacunku i trójpodziale władzy. Czemu Kościół dziś nie edukuje w kwestii dobra wspólnego, jakm jest państwo i odpowiedzialność za nie? Czemu nie mówi głośno o tym, co oczywiste? Milczenie, a zwłaszcza nienazywanie rzeczy po imieniu, też może przyczyniać się do pogłębiania konfliktów i podziału społecznego. Rolą, zaś Kościoła jest budowanie jedności i głoszenie Prawdy: Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Mt. 5, 37).

Źródła:

http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=248

Sobór Watykański II; Gaudium et spes. za: Tygodnik Powszechny nr 22./2017.

https://opoka.org.pl/biblioteka/I/IK/pysklo_2011_prawa_czl.html