Wydarzenia w Waszyngtonie wstrząsnęły światem. Demokracja chwiała się w posadach, gdy rozemocjonowany tłum zaatakował Kapitol- symbol amerykańskiej wolności. Czy tę sytuację dało się przewidzieć? Czy to jedynie „wewnętrzna” sprawa Stanów Zjednoczonych Ameryki? Co oznaczają dziś 'zachodnie wartości” i asekuranctwo prezydenta Polski wobec jednoznacznej oceny sytuacji?

Dzień zatwierdzenia wyników demokratycznych wyborów prezydenta Stanów Zjednozonych, powinien być świętem demokracji. Zwłaszcza, że wciąż jeszcze urzedujący prezydent, Donald Trump nie przedstawił żadnych dowodów na wyborcze fałszerstwa, o które oskarżał swojego konkurenta -Joe http://Bidena. To jednak nie miało większego znaczenia. Zwolennicy Trumpa szturmowali Kapitol i nie potrzebowali do tego niezbitych dowodów. Wystarczyła pełna kłamst narracja i szerzenie spiskowych teorii. To może wciągać. „Kłamstwo wypowiedziane raz pozostaje kłamstwem, ale kłamstwo wypowiedziane tysiąc razy staje się prawdą”- Goebbels świetnie wiedział, jak wykorzystywać swoją tezę na użytek partyjnej, nazistowskiej propagandy i choć brzmi to szokująco- ma dziś wielu naśladowców. Przegraną siedmioma milionami głosów trudno nazwać wyborczym sukcrsem, ale Donald Trump to zrobił. Ba! On zrobił znacznie więcej! Wszędzie- w mediach społecznościowych, na łamach prasy, w przychylnych mu stacjach telewizyjnych ogłaszał swoją wygraną mimo, że żaden ze złożonych przez niego pozwów dotyczących kradzieży głosów i rzekomo nieuczciwej wygranej Bidena, nie doczekał się potwierdzenia w sądzie. Sześćdziesiąt milionów dolarów, jakie zebrali Republikanie na walkę w sądach, nie przyniosły rezultatu. Nie pomogły także naciski na sekretarza Georgii. Nie pomogli sędziowie- ci wybrani przez samego Trumpa, bo stali na straży prawa i fundamentów demokracji, do których należy trójpofział władzy. Przy takim obrocie spraw rośnie frustracja i niedowierzanie. Pozostają już tylko niedemokratyczne metody na podważenie demokrtycznych wyborów. Szturm na Kapitol to wydarzenie bez precedensu. W praktyce to atak na władzę ustawodawczą, czego większość Amerykanów przywiązanych do idei wolności, nie jest w stanie zaakceptować. Na głos zdecydowanego potępienia zachowań swoich zwolenników grasujących po Kapitolu jak zgraja barbarzyńców, prezydent Trump się nie odważył. Czy w tej sytuacji, zablokowanie prezydenckich kont przez Facebooka i Twittera, można uznać za zbyt daleko posunięta ingerencje w wolność słowa? Uważam, że absolutnie nie. Można się jedynie zastanawiać ( i takie głosy słychać także w polskiej przestrzeni publicznej), dlaczego nie reagowano wcześniej, w ramach pewwencji, by nie dopuścić do eskalowania emocji, na których Donald Trump grał jak na instrumencie. Trzeba jednak mocno podkreślić, że demokracja amerykańska obroniła się dzięki silnym instytucjom, także świadomości wielu urzędników administracji prezydenta, że są wartości ponadczasowe i bezcenne, ponad podziałami, na które nikomu nie wolno podnosić ręki, nie wolno też podżegać do nienawiści i ataku na państwowe instytucje.

Jakieś analogie na naszym rodzimym podwórku? Koalicja rządząca stara się wszelkie skojrzenenia skutecznie bagatelizować. Tymczasem nasuwa się ich całkiem sporo Tyle, że nasza, wciąż młoda demokracja nie broni się tak skutecznie, a rządzący zdołali zainfekować myśli i serca niemal połowy Polaków. przejmując „z rozmachem ” media, Trybunał Konstytucyjny i sądy (przy ciągłym sprzeciwie niezłomnych sędziów). Także tych Polaków, którzy- jak amerykańscy zwolennicy Trumpa- poczuli „dumę narodową” i niechęć do globalizacji. Trójpodział władzy? Sędzia Tuleya oskarżony i wzywany przez nielegalny organ, jakim jest tak zwana Izba Dyscyplinarna, która nie jest sądem, nie uznaje jej również Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Niektórzy „odważni” politycy koalicji rżądzącej porównują wydarzenia w Waszyngtonie do działań polskiej opozycji, która w grudniu 2016 roku broniła regulaminu Sejmu w chwili, gdy PiS deptał go buciorami. Posłowie byli w pracy. To właśnie dlatego sędzia Tuleya stwierdził, że tamtego dnia umarła „zwykła, ludzka przyzwoitość”i ujawnił kulisy sprawy o charakterze publicznym. Władza, która karze sędziów za ich niezawisłe wyroki wpisuje się jedynie w słusznie miniony stalinowski „porądek prawny”. Robi on w naszym kraju, niestety coraz większą „karierę” Rząd PiS, przygotował bowiem projekt poselski, na podstawie którego obywatel nie będzie już miał możliwości odmówienia przyjęcia mandatu. Co to oznacza? Projekt ten znosi zasadę domniemania niewiności obywatela i zakłada jego winę. Otóż, to właśnie wspomniane stalinowskie prawo przerzucało na obywatela obowiązek udowodnienia swojej niewinności na podstawie zebranych dowodów. To przykład tak zwanej prekluzji dowodowej. Warto dodać, że brak możliwości odmowy przyjęcia mandatów uruchamia , na przykład procedurę komorniczą i prawo do zajęcia poborów. Oczywiście, przed wyrokiem sądowym. Wygląda paskudnie? Co kieruje rządzącymi, że kolejny raz nie cofają się przed złamaniem praw obywatelskich? Odpowiedź jest prosta: Jakoś trzeba powstrzymać planowane, ogólnopolskie protesty kobiet. Nawet, jeśli projekt nie przejdzie, próba złamania konstytucyjnych praw jest już faktem. Szkoda, że nie powstaje projekt powstrzymujący agresywną Policję, która łamie ręcę i bije wspólobywateli za ich prawo do demonstrowania swoich poglądów i wyrażania sprzeciwu. Na tym nie koniec, bo oto Minister Zdrowia, płynąc na fali krytyki, „nieuczciwych celebrytów”, przyjmujacych szczepionki poza kolejnością- rząda dymisji Rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. To jest przykład jawnego ataku na autonomię uczelni wyższej i też przywołuje na myśl czasy słusznie minione.

Alternatywne „fakty” stworzyły alternatywną rzeczywistość, co- jak pokazuje przykład amerykański – może prowadzić do tragedii i śmierci ludzi po obu stronach sporu. Nie jest to „wewnętrzna sprawa” Stanów Zjednoczonych, bo jeśli sie nie otrząśniemy, podobny scenariusz powtórzy się tajże w Polsce. Ten podział, podsycany przez władzę flirtującą z agresywnymi narodowcami jest widoczny i niebezpieczny. Budowany na kłamstwie, głupocie i populizmie. Trzeba się polskim władzom otrząsnąć także dlatego, że prezydent Biden już nikogo nie poklepie po ramieniu za łamanie praworządności. Zwłaszcza, że prezydent mojego Kraju odważył się wysłać Bidenowi „lekko” spóźnione gratulacje, wspólnie z innymi autokratami.