„Wydaje mi się, że jest przestrzeń”pomiędzy”. Nie powinniśmy marszów równości zakazywać i wszystkich zapraszać do katedry. Ale nie musimy w nich także uczestniczyć”.

Druga część rozmowy z księdzem Wojciechem Lemańskim

Laura Jurga: Będę drążyć temat i zapytam, co z obecnością chrześcijan na marszach równości? kardynał Krajewski nawoływał, by ”nie czyścić ławek w kościele”. Ale, chyba nie tylko ja mam wrażenie, że gdy się o tym głośno i często mówi, powstaje duży opór.

Ksiądz Wojciech Lemański: Czytałem krytyczną opinię osoby ze środowiska LGBT, dotyczącą wypowiedzi kardynała Krajewskiego. To jest środowisko, które strzeże swojej autonomii. Pewne wypowiedzi, które uznajemy za zapraszające, jak na przykład: „Też jesteście cząstką Kościoła”, osoby LGBT uznają za próbę zawłaszczania.

Kwestia języka?

Z pewnością tak. Ale także pewne przewrażliwienie. Ci ludzie tyle razy oberwali od Kościoła, że każde zaproszenie do spotkania odbierają, jak zaproszenie na nabożeństwo, do słuchania pouczeń i strofowania.. Pani wspomniała o obecności i ewangelizacji. Ja wyobrażam sobie tę obecność tak, jak w Białymstoku .Jednak nie chodzi o rzucających kostkami brukowymi, plujących na tych, którzy idą z paradą, a o stojących z gitarami i śpiewających pieśni ewangelizacyjne.

Rzucano słoiki z moczem …

O tym mówię. Uważam, że obecność księdza na paradzie równości, ani księdzu, ani innym uczestnikom nie jest konieczna. Ale w polskich realiach mogłaby się przydać jako swoista tarcza ochronna. Może uczestnicy poczuliby się bezpieczniejsi. Skoro idzie z nimi ksiądz, może już nikt nie będzie rzucał w nich słoikiem z moczem. Wolałbym jednak, by ksiądz stał na poboczu drogi, tonując agresywne zachowania i życzliwie pozdrawiając idących.

Dlaczego?

Wydaje mi się, że jest przestrzeń” pomiędzy”. Nie powinniśmy marszów równości zakazywać i wszystkich zapraszać do katedry. Ale nie musimy w nich także uczestniczyć. Chodzi o to, by przekazać, że „nie jesteśmy tacy, jak wy, ale cieszymy się, że jesteście i akceptujemy waszą inność. Choć, z różnych powodów jest ona dla nas innością, nie tożsamością.”

Inność nie powinna być powodem do agresji, zwłaszcza dla chrześcijanina…

Ale, niestety jest. Nie przeżyliśmy tego, co przeżyły Stany Zjednoczone Ameryki Północnej: Autobusy z miejscami oddzielnie dla czarnych i białych. To było zaledwie kilkadziesiąt lat temu. My tutaj w Polsce mamy, kładące się cieniem na katolicką wspólnotę relacje z Żydami. Część nauczania ojca Maksymiliana Marii Kolbe była wyraźnie antysemicka. Ojciec Kolbe, człowiek niezwykle gorliwy, wyniesiony na ołtarze, miał niezwykły posłuch i szacunek wśród prostego ludu. A, ponieważ Żydów uważał za gorszych i niebezpiecznych, ludzie czytali o tym w „Rycerzu Niepokalanej” i uznawali to za głos Kościoła i prawdę obiektywną. Efekty tego mamy do dziś. Przydałoby nam się wielu takich księży i biskupów, którzy nie tylko w rocznicę wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim, czy przy okazji Marszu Żywych w Auschwitz , ale przy wielu innych okazjach, przypominali by, że tamtych kart historii powinniśmy się dziś wstydzić. Ojciec Maksymilian dał się zwieźć. Dawszy się zwieźć, zwodził innych. Dziś też istnieje takie niebezpieczeństwo. Wtedy ksiądz Trzeciak głosił w kościołach antysemityzm. Potem papież uznał antysemityzm za grzech. Dziś niektórzy księża atakują a ambony środowiska LGBT.

Polacy muszą mieć jakiegoś wroga?

To jest łatwiejsze. Bo, jak mamy wspólnego wroga, możemy się wobec niego pozycjonować i zjednoczyć.

Zadam inne pytanie: Czy katolik może być antyklerykałem?

Z tego, co mówi Papież Franciszek, klerykalizm jest grzechem. Jeśli klerykalizm jest grzechem, to byłoby właściwe, gdyby wielu katolików zwalczało w sobie pokusę klerykalizmu. Antyklerykalizm kojarzy nam się z formą wrogości wobec kleru. Myślę, że Papież mówi o faworyzowaniu kleru i nadmiernej wobec niego wyrozumiałości, co jest szkodliwe dla samego kleru. Faktem jest, że w Polsce, poza apostołami, duszpasterzami i kapelanami „Dobrej Zmiany”, nie mamy albo mamy nielicznych apostołów pojednania. Ludzi, którzy by nam pokazali, że pozycjonowanie nie służy niczemu dobremu, że można być chrześcijaninem, który nie popiera ani lewicy, ani prawicy, który ma w domu dziecko LGBT+ i nie jest przez to mniej wartościowym obywatelem tego kraju i tej wspólnoty wyznaniowej. To niewiele wymaga. Wystarczy otwartość, tolerancja, chrześcijańska wrażliwość.

I refleksja?

Nieustanna. Ciągłego tłumaczenia, przypominania i nazywania rzeczy po imieniu. Na przykład, nie jest dobrze, że ścieki z prawobrzeżnej Warszawy spływają za Mostem Północnym do Wisły. Ale do 2012 roku spływały tam codziennie, latami, i świat się nie kończył, a prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński. Takie przypominanie sprawia, że nie musimy się nieustannie pozycjonować. Dotyczy to wielu wymiarów naszej codzienności. Dotyczy także Kościoła. Kościół mądry, rozsądny, nieuwikłany i rozumiejący jedną i drugą stronę sporu jest nam dziś potrzebny.

Wiadomo nie od dziś, że rządzący walczą o władzę, potem o jej utrzymanie. O co walczy Kościół?

Władza zawsze wiąże się z jakimiś „wisienkami” na torcie. Kiedyś były to towary w sklepach za firankami albo, w tak zwanych „Pewexach”. Władza miała do nich dostęp. Dziś można komuś udostępnić grunty za kilka procent wartości, umorzyć postępowanie, na przykład dotyczące „Stella Maris”, albo „Caritas” diecezji Płockiej i miliony z PFRON wyłudzone. Jeśli jest się blisko władzy, będąc wobec niej spolegliwym, można liczyć na to, że na przykład na liście pedofilów, nie umieści minister duchownych… Jakiś ksiądz bierze łapówkę i znika. Nikt go nie przesłuchuje. Gdyby to dotyczyło, na przykład asystentów posłów opozycji, CBA wkroczyłoby do domu o szóstej rano.

Nawiązuje Ksiądz do afery wokół „Dwóch Wież”

Tak. Ale mówię o Kościele. Stąd, wspominam o księdzu. Było zeznanie ofiary wykorzystywanej przez kardynała Gulbinowicza. Kardynała nikt nie przesłuchał, nie chodzi o zarzuty. Ale nie było nawet postępowania wyjaśniającego.. .

Sądzi Ksiądz, że Jan Paweł II wiedział o pedofilii w Kościele?

Jestem tego pewien. Trudno mi przywoływać konkretne przypadki. Ale, o tym, że nadciąga kryzys, związany z ujawnieniem przerażającej skali zjawiska, wiedział na pewno. Zwołał biskupów Stanów Zjednoczonych do Watykanu. Czy wiedział o tym, że problem istnieje także w innych krajach, nie wiem. Musiał się domyślać, a przecież mógł zapytać o to nuncjuszy. Największym cieniem na pontyfikacie Jana Pawła II w Polsce kładzie się sprawa arcybiskupa Paetza. Dlatego, że jeżeli sygnały o ewentualnych przestępstwach polskiego arcybiskupa nie mogły dotrzeć do papieża-Polaka, to znaczy, że zaakceptował on funkcjonowanie swojego otoczenia, które filtrowało informacje docierające do papieża. Nie ma znaczenia, czy osobą, która blokowała te informacje był sekretarz- Stanisław Dziwisz czy kardynał Angelo Sodano, czy nuncjusz Kowalczyk. Wszystkie te osoby powołał na stanowiska Jan Paweł II. Jeżeli powołał człowieka, który blokował mu dostęp do informacji o zbrodniach w Kościele, to znaczy, że Papież ponosi za to cząstkę współodpowiedzialności. Nie udało się do dziś wskazać żadnej z tych osób, jako współwinnego. Mieliśmy do czynienia z krzywdą wielu ludzi, która trwała w przypadku arcybiskupa Paetza czy ojca Degollado. Wszystko to działo się za pontyfikatu Jana Pawła II, co kładzie się na tamten pontyfikat długim cieniem Wielu uważa, że Jan Paweł II był gorliwym, świętym człowiekiem. Ja też tak uważam. Ale nie radził sobie w sprawach personalnych. Zbyt ufał swoim współpracownikom. Wielu nie zasługiwało na papieskie zaufanie.

Dziękuję za rozmowę.