Wiara działa przez miłość

Wiedza, doświadczenie, poczucie humoru i dystans do spraw powszechnie  uznawanych za trudne.  Odważny, bezkompromisowy obserwator, trafnie komentujący rzeczywistość i kondycję polskiego Kościoła. Przez niektórych posądzany o działania polityczne.

W praktyce otwarcie krytykuje sojusz tronu z ołtarzem, wskazując na źródło Ewangelii.

Rozmowa z Ojcem Pawłem Gużyńskim OP, dominikaninem, pracującym od 2020 roku w Rotterdamie.

Rozmowa przeprowdzona w okresie Wielkiego Postu

Laura Jurga: Ojcze, w jakim miejscu jest obecnie Kościół w Polsce?

Ojciec Paweł Gużyński: Jeżeli to pytanie odniesiemy najpierw do hierarchów i w ogóle duchownych katolickich to- moim zdaniem- pod względem psychologicznym opis powinien zawierać takie cechy jak: lęk, zagubienie, dezorientacja, poczucie bycia prześladowanym i odrzuconym. To dotyczy także części wiernych. Ale jest także inna część tego samego Kościoła – grupa świeckich i duchownych, która trafniej odczuwa i diagnozuje sytuację ewidentnego kryzysu. Niemniej, ci, którzy chcieliby przede wszystkim bronić istniejącego status quo, czyli możliwości wspierania się o władzę świecką i zachowania rozmaitych przywilejów Kościoła Rzymskokatolickiego, są w większości. Oni wciąż uważają, że jeśli Polak to katolik, i że Kościół powinien być z narodem. Takich wątków jest mnóstwo. Kościół w Polsce jest w dziwnym miejscu ,najpierw dlatego że hierarchia charakteryzuje się świadomością archaiczną, często rodem z głębokiego PRL-u.

L. J. Jasne…

P.G. Dla przykładu, białostocki biskup w kontekście marszów równości w Białymstoku  napisał list i wygłosił kazanie, wzorując się na Kardynale Wyszyńskim, na jego słynnym „Non possumus!” Zastanawiałem się wówczas, dlaczego ks. biskup nie wyczuł groteskowości swojego naśladownictwa.

L. J. Poruszył Ojciec ważne kwestie i wyprzedził moje kolejne pytanie. Chciałam zapytać o zmianę. Jakiej zmiany boi się Kościół i co to znaczy „Kościół z Narodem”? Co z kwestią „Naród z Kościołem?” Pytam w kontekście, dokonujących się apostazji.

P.G. To nie jest tylko lęk przed zmianą, ale najpierw przed tym wszystkim, co ich zdaniem nam zagraża, więc mówią „Nie chcemy takiej zmiany”.

L. J. Jakiej zmiany „nie chcemy?”

P.G. „Nie chcemy naruszania ponadtysiącletniej polskiej tradycji” i tak dalej… To jest postawa silnie konserwatywna w negatywnym znaczeniu tego słowa. Od jej rzeczników słyszymy: „Ten „zgniły Zachód”, „Chcą nam przeszczepić swoje niemoralne zasady”., „My się nie możemy na to zgodzić i musimy być od nich mądrzejsi”. Nie tylko hierarchowie mówią w ten sposób. To jest również ton wypowiedzi części polskich europarlamentarzystów, którzy odczuwają jakąś perwersyjną potrzebę, przynajmniej raz w miesiącu, zaprezentowanie w Europarlamencie swoistej parafrazy gestu Rejtana. Inaczej, są chorzy. Być może są to lęki przed wszystkim, co obce, co nie nasze, nie własne. W tym wszystkim mocno obecny jest element religijny i przeświadczenie, że to co obce zawsze pachnie grzechem i zagraża zbawieniu.

L. J.. A, czy to rzeczywiście  pachnie grzechem?

P.G. Ludzie, których świadomość jest archaiczna, posługują się kategoriami poznawczymi z epoki, która dawno przebrzmiała, lecz dla nich wciąż pozostaje absolutnym punktem odniesienia. Większość hierarchów w Polsce neguje niemal każdą propozycję zmian, ponieważ one zawsze jakoś negują ich wyobrażoną lepszą przeszłość. Dlatego, niezależnie od tego, co chcesz zmienić i jak bardzo zmiana jest potrzebna, będzie ona zła, więc jakoś grzeszna.

 L.J. Co z tą apostazją?

Część ludzi odchodzi,ponieważ ich związek z Kościołem był od zawsze li tylko kulturowy. Jeśli obecnie nie jest to kulturowo „na topie”- „nie muszę być katolikiem, żeby być kimś w społeczeństwie”, to ci ludzie łatwo odpadają. Kościół obecnie ma bardzo zły image, złe notowania z różnych powodów, więc ludziom się nie opłaca z nim utożsamiać. Nie jest to coś, co umacnia ich pozycję społeczną lub coś, co dodaje im splendoru. Ale,są też tacy, którzy odchodzą w gwałtownej reakcji na różnego rodzaju skandale. Najmniejszą grupą są ci, którzy podejmują decyzję o apostazji, ponieważ przemyśleli wszystko bardzo dokładnie i jest to głęboko umotywowana decyzja…

L. J. Refleksja…

P. G. Najczęściej są to reakcje zgorszenia, niechęci, moralno-estetycznego obrzydzenia, które potrafią wywoływać polscy hierarchowie, gdy mówią brednie i robią rzeczy wstrętne. A tak się dzieje w sprawie pedofilii, w sprawie o. Rydzyka, w sprawach finansowych, gdy używają obrzydliwego języka w stosunku do innych. Ludzie mają moralno-estetyczny odruch wymiotny i dlatego nie chcą mieć z Kościołem nic wspólnego i występują.

L. J. Jest jeszcze dysonans poznawczy…

P. G. U hierarchów nie następuje, niestety wystarczająca refleksja, która pozwoliłaby im zrozumieć, że to oni bardzo często są przyczyną odejść z Kościoła.

L. J. Odniosę się do tych bredni, o jakich Ojciec wspomniał. Zapytam o „Strajk Kobiet”, organizowane marsze i postulaty. Czy aborcja jest równa dzieciobójstwu?  Tak twierdzi część prawicowych polityków. Mam też wrażenie, że to ujęcie jest wygodne zarówno dla władzy, jak i dla Kościoła. A kobietom, które uczestniczą w marszach, odmawia się tak człowieczeństwa, jak i kobiecości.

P. G. Kobiety, uczestniczące w marszach, mają bardzo różne motywacje. Są wśród nich gorliwe katoliczki, które sprzeciwiają się niektórym rozwiązaniom prawnym, np. idącym w kierunku penalizacji kobiet, popełniających aborcję. Są także katoliczki kulturowe, są kobiety niewierzące, gorliwe ateistki, a nadto ludzie, którzy mają serdecznie dość Kościoła i zioną wobec niego gniewem, a nawet nienawiścią. Przede wszystkim trzeba zapytać o to, co jest przyczyną tego, że osoby tak różne światopoglądowo w pewnym zakresie reagują podobnie. Ale znaleźliśmy się w sytuacji, w której stawianie istotnych pytań i rzeczywisty dialog mało kogo interesuje.

L. J.  Co z tym można zrobić?

P.G. Jak Pani, zapewne wie, wspólnie z grupą tak zwanych „zwykłych księży” opublikowaliśmy stanowisko w tej sprawie. Można je znaleźć na stronie  http://zwykli.pl/stanowisko-zkzs-w-sprawie-aborcji/. Staramy się subtelnie pokazać, co należy do Państwa, a co należy do Kościoła w tym względzie, jak należy podejść do kobiet, które z różnych powodów rozważają kwestię aborcji. To jest moja odpowiedź. Niestety, politycy i działacze po obu stronach barykady tego sporu są zbyt daleko od siebie, aby rozmawiać.

L.J.  Dotyka Ojciec ważnej kwestii, którą wielu dziś już dostrzega. Sojusz  tronu z ołtarzem. Strona niebezpiecznie konserwatywna twierdzi często, że niektórzy księża bawią się w politykę. Proszę mi wybaczyć, ale ten zarzut dotyczy również Ojca. Bawi się Ojciec w politykę?

P. G. W żaden sposób nie mam żalu o to pytanie. Pani pyta, a ja jestem świadomy, że niektórzy takie zarzuty mi stawiają. Jeśli są przekonani, że te zarzuty wobec mojej osoby i mi podobnym są słuszne, to znaczy, że są cynicznymi graczami lub ignorantami. Dla przykładu, jeżeli mówię, że księża nie powinni angażować się politycznie i wskazuję palcem na o. Tadeusza Rydzyka, to oni często podnoszą larum, że ja też uprawiam politykę właśnie przez to co mówię. Dlaczego według nich uprawiam politykę? Bo zwalczam o. Rydzyka. On jest ewidentnie stroną w sporze politycznym, więc jeżeli ja go zwalczam, to z konieczności muszę być jego politycznym przeciwnikiem. Takie rozumowanie wyczerpuje do cna znamiona intelektualnego barbarzyństwa. Są też tacy, którzy stawiają mi zarzut uprawiania polityki, choć z góry wiedzą, że jest on cienki jak barszcz czerwony na dworcu PKP w czasach PRL-u, ale są absolutnymi cynikami i walą. czym się da, żeby zniszczyć swojego oponenta. Natomiast najprawdopodobniej jedni i drudzy polegliby, gdyby musieli na poważnie zmierzyć się z pytaniem o granice polityczności.

L. J. Pozwolę sobie na pewien osobisty wątek i podziękuję za te słowa. To dlatego, że ja również doświadczam, mówiąc delikatnie- uwag na temat tego, że będąc w Kościele „uprawiam politykę”. Zostałam wykluczona z wielu aktywności. Ale, kiedy używam racjonalnych argumentów, mam ostracyzm, milczenie, czasem krzyk i atak werbalny, przepleciony stekiem bzdur. Wszystko prócz wspomnianych argumentów. Na początku naszej rozmowy powiedział Ojciec o tym, że oprócz hierarchów i duchownych jest w Kościele grupa, której chce się coś jeszcze robić, coś zmieniać. W tym kontekście chcę zapytać o „Kongres Katoliczek i Katolików”. Co to za inicjatywa? Skąd jesteście? Kto za Wami stoi? Jesteście jedynymi, którzy chcą działać?

P.G. Oczywiście, że nie jesteśmy jedyną grupą, która dąży do zmian. Takie grupy są związane chociażby z „Więzią”, czy „Tygodnikiem Powszechnym”…

L.J. Są tacy, którzy określają te środowiska mianem „ostrej lewicy”…

P.G. Dziś,pojęcia „lewak lub prawak” to wyłącznie inwektywy. Zostawmy je na boku…  Istnieje też krakowska inicjatywa ”Kościół i społeczeństwo”, jest wiele wspólnot i grup, które próbują działać na rzecz potrzebnych reform.

W „Kongresie…”szarpnęliśmy się na coś poważnego, co chce być skuteczne na dużą skalę. Tu nie chodzi o bunt teologów na Uniwersytecie, jak np. w Niemczech. Tu rzeczywiście wszystko idzie od dołu. Kontekst sprawia, że ludzie wspólnie chwytają pewną ideę. Podejmują ją i zaczynają coś robić. W tym sensie nikt za nami nie stoi. Nie jesteśmy sponsorowani przez Solorza, nikt o złych lub dobrych intencjach nas nie skrzyknął. Zorientowaliśmy się, że wspólnie czegoś podobnego pragniemy, czegoś chcemy i możemy to robić razem. Z tego wyrasta „Kongres…”Jesteśmy grupą osób różnorodnych, szukających odpowiedzi na pytania o przyszłość Kościoła. To mamy też zapisane w naszej Deklaracji. Wielu z nas ma bardzo trudne doświadczenia z Kościołem, ale jest to grupa na tyle świadomych katolików, że potrafi sobie z tym poradzić i wierzy w to, że pomysł Pana Jezusa, by zgromadzić ludzi w Kościół ,jest dobrym pomysłem, który trzeba sensownie zrealizować i w nim uczestniczyć. Trudno nas będzie złamać i zgorszyć, bo dokładnie wiemy z kim i z czym mamy do czynienia i do czego ten ktoś jest zdolny. Nie damy się wyrzucić z Kościoła, będziemy walczyć o Kościół zgodny z Ewangelią. O to nam właśnie chodzi. https://kongreskk.pl/

L. J. Ja, czując się częścią Społeczności Kongresowej, mogę jedynie potwierdzić. Ale mówimy o kryzysie w Kościele. Wywołuje go wiele czynników, jest wiele punktów zapalnych. Chcę zapytać o coś, co jest bardzo trudne, bolesne- o pedofilię w Kościele. Konkretnie mam na myśli zachowanie hierarchów  wobec ofiar.  Bolesny jest przykład kardynała Dziwisza czy biskupa Rakoczego. Z czym mamy do czynienia? Czy to jest unikanie tematu, zamiatanie go pod dywan, zaniechanie, zaniedbanie?

P.G. Wszystkiego po trosze. Ale fundamentalnie najpierw jest to głęboki poziom nieświadomości problemu, brak poczucia odpowiedzialności za to, co i jak się wydarzyło. Niemniej, to jest bardzo skomplikowane, bo wszyscy i zawsze w jakimś stopniu jesteśmy dziećmi swoich czasów…

L. J. Tak…

P.G. Dwadzieścia, trzydzieści, pięćdziesiąt lat temu świadomość. dotycząca przestępstw seksualnych, w tym pedofilii, była całkowicie inna. Społeczeństwa, w tym księża i biskupi, zupełnie inaczej postrzegali te sprawy. Nikt tego nie traktował we współczesnych kategoriach. Tyle, że problem polega na tym, że księża powinni patrzeć inaczej, bo patrzą w lustro Ewangelii. Ona powinna być źródłem ich wrażliwości, rozumności i sposobu patrzenia na rzeczywistość. Biskupi, księża. zakonnice i zakonnicy są po to, żeby wyrastać ponad przeciętną. Ich chlebem powszednim jest widzieć więcej, rozumieć więcej, dostrzegać bardziej na wskroś. Niestety, czynnik kulturowo-społeczny zdominował przekaz Ewangelii. W szczególności absolutnie barbarzyński sposób traktowania ofiar jest czymś, czego nie da się w żaden sposób usprawiedliwić. Tutaj nie wystarcza zwykłe wypełnienie litery prawa.

L.J. To prawda…

P.G. Można wszystko co do joty zrobić według prawa. Wszystkie procedury przeprowadzić wzorcowo, lecz ofiary potrzebują czegoś znacznie więcej. A biskupi niechętnie spotykają się  z ofiarami. Biskupi myślą, że jak zrobią wszystko zgodnie z prawem, to kończy się ich odpowiedzialność. Bycia ludzkim dla ofiar nie da się wymusić prawem, a ofiary tego najbardziej potrzebują.

L.J. Czy to jest także problem kardynała Dziwisza i Episkopatu?

P. G. Przypadek kardynała Dziwisza to historia sui generis. To jest człowiek, który był przy Papieżu i żyje mitem wytworzonym wokół Jana Pawła II. Jest wiele rzeczy, które mu realnie zawdzięczamy. Ale to także kwestia specyficznej konstrukcji mentalnej kardynała.  On mówi: ”Byłem przy Papieżu i w swojej ojczyźnie tego doświadczam…”.  Te słowa odzwierciedlają stan jego świadomości..  On szedł na fali mitu związanego z Janem Pawłem II, wierzy w ten mit i nie potrafi spojrzeć na przeszłość krytycznie. A w przypadku innych biskupów przede wszystkim wychowanie seminaryjne sprawiło, że są niezdolni do krytycznej autorefleksji. Mnóstwo ich zachowań to zachowania reprodukowane z pokolenia na pokolenie. Przez wieki kształtowała się pewna mentalność pewne postawy, które odziedziczyli po swych poprzednikach. Chodzi tu nade wszystko  o podłoże kościelne. Biskupi są w dużym stopniu ucieleśnieniem wszystkich wspomnianych czynników i dlatego w zderzeniu z rzeczywistością absolutnie sobie nie radzą.

L. J. Zapytam wobec tego o reformy, o których już Ojciec wspomniał. Jakich reform potrzebuje Kościół?

P. G. Potrzebuje, między innymi ,reform na poziomie sposobu i kultury sprawowania władzy. Nie chodzi o negowanie urzędu biskupa. Lecz idzie o możliwość weryfikacji, o niezbędne procedury bezpieczeństwa. Gdyby biskupi sprawowali swój urząd ,podlegając kontroli, to do wielu przestępstw, na przykład pedofilii, by nie doszło. Gdyby biskupi konsultowali wiele spraw z innymi osobami, w szerszym niezależnym gronie, to ktoś by im podpowiedział, że absurdem jest przenoszenie pedofila z miejsca na miejsce. Ale, biskupi zwykli dźwigać ciężar władzy wyłącznie na swoich barkach i teraz ponoszą tego konsekwencje. Sposób sprawowania władzy przez biskupa w Kościele musi się zmienić, powinien być transparentny. O to, między innymi ,się staramy. Także o to, by na nowo naszkicować ramy relacji Państwo-Kościół, by oddzielić Kościół od Państwa i Państwo od Kościoła, by odzyskać autonomię Kościoła wobec Państwa.

L. J. Da się to zrobić, skoro mamy Gadium et spes, a  fakty mówią za siebie? Nie wiem, czy Ojciec się ze mną zgodzi, ale uważam, że obecnie to kategoria fikcji. Kiedy ja o tym mówię, spotykam się w najlepszym razie ze ścianą, częściej z atakiem.

P. G. Pani Redaktor, kilka dni temu w ramach „Kongresu….” mieliśmy spotkanie grupy, w którą jestem zaangażowany: Relacje Państwo-Kościół. https://teksty-zesmakiem.pl/prawda-na-pierwszy-rzut-oka/ Znakomity wstęp Profesora Andrzeja Zolla, wiele znakomitych głosów w dyskusji. Oprócz tego, że trzeba wprowadzić nowe regulacje prawne ze względu na sytuację, w której jesteśmy, to czymś absolutnie fundamentalnym jest zmiana obyczajów i kultury prawnej w Polsce. Stosunku do prawa i stosowania tego prawa. To, co najgorszego stało się w naszym kraju, to zniszczenie tkanki kultury prawnej. Prawo działa skutecznie tylko wśród ludzi szanujących reguły kultury prawnej, to znaczy takich, którzy szanują zasady i obyczaje. Świat takich ludzi,to świat, w którym ważniejszy jest obyczaj, a prawo staje się jego dopełnieniem. A to właśnie w Polsce zostało zdemolowane. Dlatego, na spotkaniu przywoływano Gaudium et Spes, ale ja odwoływałem się także do Deklaracji Wolności ,Religijnejhttp://ptm.rel.pl/czytelnia/dokumenty/dokumenty-soborowe/sobor-watykanski-ii/168-deklaracja-o-wolnosci-religijnej-dignitatis-humanae.html, która, moim zdaniem jest jeszcze ważniejszym dokumentem niż „Gaudium et Spes”, chociaż .co do rangi, to oczywiście ważniejsza jest Konstytucja o Kościele. Jednak to „Deklaracja…” powoduje poważniejsze konsekwencje dla relacji Państwo-Kościół. Wszystko trzeba wydobyć na światło dzienne, opatrzeć nowym szkieletem przepisów, ale to nie zadziała, dopóki nie odtworzymy tkanki kultury prawnej, kultury obyczaju i szacunku do zasad.

L.J. To jest podstawa. Tyle, że będzie nam trudno, chociażby w obliczu ataku na sędziów. Przypadek Sędziego  Tuleya, to moim zdaniem przykład upadku obyczajów , o jakim Ojciec powiedział. Nie wiem, jak długo będziemy ten bałagan sprzątać, a przede wszystkim, kiedy będziemy mogli zacząć. Teraz, jako kobieta, zapytam o kobiety. O nasze miejsce i rolę w Kościele.

P. G. To kolejny, wielki temat „Kongresu…” Kontekst dynamiki społecznej jest absolutnie oczywisty. Oczywistym dla nas jest to, że mówiąc o miejscu i roli kobiety w Kościele, musimy najpierw realnie to miejsce zwrócić kobietom, miejsce, które „od zawsze” do nich należy. Musimy je na nowo odzyskać, by kobiety były w pełni podmiotowo traktowane, obecne w Kościele, żeby miały udział w sprawowaniu różnych funkcji, urzędów i władzy, żeby nie były obywatelkami Kościoła gorszej kategorii. Praca w Kongresie wre…

L.J. Potwierdzam…

P.G. Mnie to cieszy, a przekonuje mnie Paul Evdokimov – prawosławny teolog, który w swojej książce „Kobieta i zbawienie świata”, interpretując scenę grzechu pierworodnego, stawia tezę, że kobieta jest płcią silniejszą religijnie. Adam w tej scenie zachowuje się, jak totalny pantoflarz. Gdy Bóg pyta, co się stało, odpowiada, że ”Ewa mu kazała..” Evdokimov pisze, że uderzenie poszło w najsilniejszy element, bo pierwiastek żeński odpowiedzialny jest za relacje i komunię. Dlatego kobieta została zaatakowana. Facet złemu trafił się niejako w  pakiecie. Ja to, oczywiście upraszczam, bo nie sposób opisać tu wszystkiego, ale odsyłam do książki, wydanej przed laty przez dominikańskie wydawnictwo „W drodze”. Ewangelie relacjonują, że kobiety miały mniejszy problem z wiarą w zmartwychwstanie, niż mężczyźni.

L. J. To prawda…

P. G. Dlatego trzeba te pytania o miejsce kobiety w Kościele stawiać.

L. J. Mamy Wielki Post. Coraz bliżej do Świąt Wielkanocnych. Ale, mamy też w Polsce lockdown. Na razie częściowy. Sytuacja jest rozwojowa.  Ale zamknięte są galerie handlowe, kina, teatry i muzea. Za to- nadal otwarte kościoły. Co Ojciec o tym myśli? Czy Jezus wymaga od nas bycia w kościele w czasie pandemii?

PG.  Po kolei. Trudno, w tak ciężkiej egzystencjalnie sytuacji, zamknąć kościoły w ogóle. Ludzie szukają duchowego wsparcia w tak trudnej sytuacji. To, z jednej strony. Z drugiej, trudno jest zakładać, że w skali społecznej ludzie będą potrafili mądrze z tego korzystać. Teoretycznie, gdyby ludzie potrafili zachować mądrość i reguły,  korzystając z kościołów, nie byłoby problemu. Ale, trudno przyjąć, że na raz wchodzi do kościoła dziesięć, dwadzieścia osób, przy zachowaniu odstępów na danej powierzchni, kapłan odprawia Mszę i wszystko jest w rygorze anty- pandemicznym. Fajnie by było. Niestety, skuteczniejszym rozwiązaniem jest pozamykanie kościołów. Bo ludzie nie potrafią sobie samym postawić granic i znajdować  właściwy umiar. Otwarte są za to sklepy spożywcze…

L.J. W obu sytuacjach, mamy do czynienia z potrzebą….

P.G. Potrzebą pokarmu. Najskuteczniej byłoby pozamykać wszystko i płacić, na przykład tylko online. Jednak, funkcjonujemy jako ludzie trochę inaczej. Nikogo nie zwalnia to z odpowiedzialności za życie i zdrowie własne i innych. Naturalną postawą człowieka wolnego, wierzącego jest postawa, że uczestniczę w liturgii świątecznej, jeśli nie zagraża to mojemu lub cudzemu zdrowiu. Ale, jeśli miałbym siebie lub kogoś narazić na utratę zdrowia albo życia, to tego nie robię. Reguły na czas pandemii. Proste, jak metr sznurka.

L. J. Słyszę czasem, że Pan Jezus i Łaska Boża chroni przed zachorowaniem w kościele, że Pan Jezus nie zaraża…

P. G. Tego typu argumenty nazywam „przerostem pobożności nad kompetencją”. Albo bardziej złośliwie: ”mistycyzujący bezwład umysłowy” Jeden z księży, którego nazwisko przemilczę mówił, że ręce księdza posmarowane olejami świętymi, nie mogą zarażać. Problem polega na tym, że mogą i zarażają.

L. J. Ojcze, słowo na Wielki Post dla wierzących. Ale też kilka słów o tym, jak zasypywać podział, byśmy spokojniej, niż obecnie mogli razem funkcjonować…

P. G. Słowa, raczej na Święta Paschalne. Dla wierzących, Opowieść  Paschalna powinna być zasadą hermeneutyczną, dzięki której umiemy odczytywać rzeczywistość i wchodzić w dynamikę zmiany. Bo to jest opowieść o tym, że przez śmierć dochodzimy do nowego życia. Nie ma nic cenniejszego, niż zyskanie tego nowego życia. Ono najpierw oznacza, że ja zmieniłem się w taki sposób, że potrafię więcej kochać. „Fides quae per caritatem operatur” – wiara działająca przez miłość, to jest papierek lakmusowy. Pamiętajmy, że potrafimy być głęboko religijni nie mając nic wspólnego z miłością i chrześcijaństwem.

W chrześcijaństwie, jeśli chcesz zdać sprawę ze swojej wiary, musisz pokazać jak kochasz. Tego nam życzę na Wielki Post, żeby każdy przez okres pokuty i nawrócenia, doszedł do nowego życia.

L. J. Amen.  Bardzo Ojcu dziękuję za rozmowę.

Nie bierzecie odpowiedzialności za swój Kościół

Współzałożycielka i wiceprezeska „Kongresu Świeckości”. Walczy o lepszą Polskę i nie boi się o tym mówić. Działaczka „Warszawskiego Strajku Kobiet”, która nie boi się również protestować przeciwko bezprawiu i arogancji władzy. Rozmowa z Bożeną Przyłuską.

Laura Jurga: Niewidziane od dziesięcioleci tłumy, wyległy na ulice polskich miast i miasteczek. Kiedy słucha Pani reakcji rządzących, jakie ma Pani wrażenie?

Bożena Przyłuska: Mam wrażenie, że oni są naprawdę wystraszeni. Na konferencjach premiera wybrzmiewa zawoalowana groźba, choć nieśmiała. Nie wierzą w to, co do nas mówią, ale tak dalece zabrnęli w spiralę kłamstwa i podłości, że nie są w stanie się z tego wycofać. Nie wiem do czego nas to zaprowadzi. Kiedy słucham, niektórych wypowiedzi, mam wrażenie, że rząd idzie na ostre zwarcie. To musi doprowadzić do ostrych, krwawych zamieszek, bo ludzie, którzy wychodzą na ulicę, absolutnie nie odpuszczą. To jest sprawa życia i śmierci. Dla tych setek tysięcy młodych ludzi, to jest sprawa „być albo nie być” Mają dość! Coś w nich pękło. Nie zamierzają stąd wyjeżdżać. To jest, mam wrażenie- skumulowana energia, która pojawiła się w związku z haniebnym wyrokiem Trybunału Julii Przyłębskiej dotyczącym całkowitego zakazu aborcji. Ale, w tych młodych od dawna drzemie wstręt, niewyrażony bunt wobec kompletnie nieprzystających do ich wyobrażeń o życiu, o świecie działań. To, co wyprawia ta władza jest dla tych ludzi nie do przyjęcia. Oni mają dwadzieścia lat, pięć lat temu mieli piętnaście i to jest jedyna władza, jaką znają. Ale oni są obywatelami świata, w telefonach mają całą wiedzę świata i przyjaciół z zagranicy, mają wiedzę na temat rozwiązań prawnych w innych krajach i wiedzą, jak restrykcyjne jest prawo polskie, prawo reprodukcyjne. To nie jest spór światopoglądowy. Uważam, że to obrzydliwe określenie. Ludzie mają dość, bo tu chodzi o prawo liberalne, w sensie wolności i praw człowieka.

Odrobinę uprzedziła Pani moje kolejne pytanie. Chciałam, w ślad za premierem Morawieckim zapytać, o co toczy się spór? Dodam, że na jednej z konferencji prasowych premier oświadczył, że wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej nie dotyczy przypadków zagrożenia zdrowia i życia kobiety.

B.P. Paradygmat ekstremistów prawicowych zakłada, że płód jest ważniejszy, niż kobieta. A, już na pewno zakłada, że ten płód ma pełnię praw. To nie jest paradygmat, który uznajemy. Nasz jest całkowicie odmienny. Ale, takie myślenie jest właściwe także ludziom, kobietom, które przeżywają ciążę. Tego nie da się rozstrzygać na papierze, jak chce premier, czy na sali plenarnej lub w TVP info. Papier i TVP info, zniosą wszystko. Tymczasem, my rozmawiamy o torturowaniu kobiet. Nie jest to wymysł „lewaków”. Zostało to usankcjonowane przez Europejski Trybunał Praw człowieka, który stwierdził, że Polska stosuje tortury wobec kobiet, nie dając dostępu do legalnej procedury przerwania ciąży w chwili, gdy płód jest uszkodzony. Takie wyroki zapadały, gdy wady płodu były przesłanką do legalnej aborcji. W tej chwili, nie ma takiej możliwości. Ani w teorii, ani w praktyce. Nie wiem, dokąd nas to zaprowadzi. Mam wrażenie, że idziemy w kierunku wojny domowej. Po naszej stronie jest absolutna desperacja. Po „tamtej” stronie- blokada, związana z handlami politycznymi, które już zostały niejako skonsumowane, Nie wiem, co dalej. Oni wiedzą, że jeśli opublikują ten wyrok TK Julii Przyłębskiej spłonie jakiś budynek rządowy. Może kościół. Eskalacja jest ogromna.

Ja, nie rozdzieram szat. Rozumiem emocje, zgadzam się i rozumiem ten bunt i przesłanie. Dla mnie, jako katoliczki, Bóg niekoniecznie mieszka w budynkach „ręką ludzką uczynionych”. Ale, niszczenie budynków, zwłaszcza kościołów jest jednak barbarzyńskie i wyklucza dialog.

B.P. Jeśli ktoś, kto dorwał się do władzy nad tobą, grozi ci torturami, chodzenie z kartonikiem na pokojowych demonstracjach staje się nieadekwatne. Do czego zdolni są wtedy ludzie, czas pokaże. Lub nie, jeśli rządzący pójdą po rozum do głowy.

Do mnie docierają opinie, obecnych na protestach kobiet. Wiele z nich mówi, że nie tyle opowiada się za całkowitym prawem do aborcji, ile za możliwością dokonywania wolnego wyboru. Część protestujących mówi o powrocie pierwotnego zapisu, który Julia Przyłebska „radośnie” wyrzuciła., więc jeszcze raz-: o co spór?

B.P. Tak naprawdę, spór jest cywilizacyjny. Toczy się o władzę nad rozrodczością i kobietami. Grupy, które w Polsce i na świecie, lobbują za wprowadzeniem całkowitego zakazu aborcji,a które mają kluczowy udział w tym, co się w Polsce w tej chwili dzieje, jak ,”Pro Prawo do życia „czy „Życie i Rodzina”, czyli Kaja Godek, Mariusz Dzierżawski i Ordo Iuris Iuris ze swoją ławką ekspertów. To są organizacje należące do prawicowej sieci ekstremistów. Klementyna Suchanow, w swojej książce „To jest wojna. Kobiety, fundamentaliści i nowe średniowiecze” ”opisała ten mechanizm, opisała jak działają prawicowi ekstremiści. Ultrakonserwatyści. Chociaż ,ja te działania określam słowem nieparlamentarnym. Ci ludzie mają cały pakiet żądań. To nie tylko zakaz aborcji, ale również zakaż antykoncepcji, homoseksualizmu i rozwodów. W tej wizji istnieje mężczyzna i jego inwentarz, przy czym mężczyzna jest wyłącznie heteroseksualny, a kobieta stanowi część jego inwentarza. Opisane jest to w Raporcie „Restoring The Natural Order”(Przywrócenie Naturalnego Porządku) Ekstremiści, tę wizję świata chcą przenieść na dzisiejsze realia, na XXI w. Ale, ludzie są dziś świadomi, wykształceni, wiedzą czego chcą i znają swoje prawa i będą do tego dążyć. To jest zderzenie dwóch wizji świata. Spór toczy się o porządek, o władzę, którą mają utrzymać mężczyźni.

Słucham tego, co Pani mówi i mam wrażenie, że chodzi o naturalny porządek świata, dany nam przez Boga. Mówię to jako osoba wierząca, katoliczka. Z tym porządkiem związana jest także ochrona życia na każdym etapie, co nie zmienia faktu, że to, co się dzieje w naszym kraju, nie mieści mi się w głowie.

B.P. Zachęcam wszystkie osoby, które wierzą, że Bóg stworzył świat, by chroniły swoje płody. Ale, niech nie mówią nam, czego nie wolno, bo ich religia nam tego zabrania. Nie wierzę w Boga. Żyję w Polsce, nie w Watykanie i chciałabym, żeby prawo pomyślane było dla wszystkich, a nie tylko dla osób wierzących. Nie jesteśmy państwem wyznaniowym. Media szafują liczbami, ale za głęboko wierzących, choć nie bardzo wiem, co to znaczy – uważa się dziesięć procent katolików. Jeżeli to ma być państwo wyznaniowe, to ja za chwilę wezmę bagnet i będę walczyć. Po moim trupie wprowadzicie tu państwo wyznaniowe. Miarka się przebrała.

Ja , muszę jeszcze raz podkreślić, że też się na ten stan rzeczy nie zgadzam. Mam świadomość tego, że prawo państwowe nie może uwzględniać tylko katolickiego światopoglądu.
B.P. Wszyscy jesteśmy w Polsce u siebie i dla wszystkich musi się tutaj znaleźć miejsce. Dla niewierzących i wiernych innych wyznań, dla osób o orientacji nieheteronormatywnej, dla feministek, socjalistek i antyfaszystek też. Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę. Ale, nie trzeba być katolikiem, żeby być dobrym człowiekiem.
Absolutnie…

B.P. Chociaż ostatnio mam wrażenie, że jest wręcz odwrotnie. Przepraszam, jeśli za daleko się posunęłam.

Nie, ja też to widzę. Również rozdźwięk między deklarowaną wiarą i wartościami a życiem. Ale, znam na szczęście wielu uczciwych i naprawdę wierzących katolików.

B.P. Jasne, ja też. Ale, oni są teraz po właściwej stronie sporu.

Czuję, że też jestem po tej stronie. Zapytam jeszcze raz o kościoły, o akty wandalizmu. Opinię publiczną to jednak oburza Także przerywanie Mszy świętej… protestujący krzyczą: „To jest Wojna!”…

B.P. Nawiąże do wypowiedzi Marty Lempart. Udzieliła wywiadu w TVN24. Powiedziała, że ją oburza łamanie praw i niszczenie demokracji w Polsce i kłócenie ludzi, nastawianie ich przeciwko sobie. Mnie ta wypowiedź wzruszyła. Ataki na kościoły mnie nie oburzają, są zasłużone. Wspomniała Pani o opinii publicznej. To jest właśnie opinia publiczna. Publika wyraziła swoją opinię. Ja bym tego nie zrobiła, nie potraktowałabym ścian kościołów sprayem. Ale, absolutnie to rozumiem. Nie zdziwię się, jeśli stanie się coś więcej. Nie rozmawiamy o światopoglądzie, a o prawach człowieka., wyborze cywilizacyjnym.

Nie boi się Pani eskalacji? Zwłaszcza, że Jarosław Kaczyński wezwał do, tak zwanej „obrony kościołów”. To nie do przyjęcia. Jednak, zakłócanie Mszy świętej jest dla osób wierzących trudne do zaakceptowania. Wierzymy, że jest tam Żywy Bóg. Nawet ci wierzący, którzy są , jak Pani powiedziała- „po właściwej stronie sporu”, robią w takiej sytuacji krok do tyłu.

B. P . Myślę, że zrobiła Pani błędne założenie. Założyła Pani, że osoby, które wchodzą do kościoła i zakłócają Mszę,, są spoza kościoła. Ja nie wchodzę, bo źle czuję się w kościele. Weszły moje wierzące koleżanki, które chciały pokazać swoim Pasterzom, że nie zgadzają się na to, co wyprawiają ich Pasterze- to wsparcie partii z ambon . To nie jest bunt ateistów.
Kościół ma problem ze swoimi wiernymi?

B.P. Z wiernymi. Powiedziałabym jednak, że przede wszystkim z pasterzami .Jeśli, rozumiemy Kościół jako wspólnotę. Gdybym była katoliczką, zastanowiłabym się, jak zmienić Kościół od środka- tak, by wyprowadzić z niego zło i podłość.

Bardzo Pani dziękuję za te słowa. Są trudne, ale piękne. Ważne, bo patrzy Pani z zewnątrz. Zapytam, czego oczekujecie po tych wizytach w kościołach?

B.P. Jak mówiłam, ja do kościołów nie wchodzę. Protestuję na zewnątrz. Chcemy rozdziału Kościoła od Państwa. Kościół interesuje mnie tylko w takim zakresie, w jakim ja jestem przedmiotem zainteresowania Kościoła. Jeśli ktoś wchodzi mi z butami do domu i rozstawia meble, to wyrzucam go za drzwi. Tak rozumiem moje protesty pod kościołami.

Już wiem, jakie ma Pani przesłanie. Ale, chciałabym zapytać o oczekiwania. Jeśli mamy nie dopuścić do „zwarcia” między nami, do rozlewu krwi i ofiar, to musimy ze sobą rozmawiać i chcieć się wzajemnie usłyszeć. Czego Pani oczekuje od ludzi Kościoła?

B.P. Uważam, że wierni powinni się zbuntować. Mówimy o mafijnym układzie w Kościele: Episkopat – PiS. Ten układ trwa dzięki handlowi politycznemu, dzięki opłacaniu Kościoła za pomocą pieniędzy, działek, przywilejów, w zamian za poparcie polityczne z ambon. To jest dla mnie naruszenie tej świętej granicy między Państwem a Kościołem. To jest granica, której przekraczać nie wolno. Ja nie jestem członkinią Kościoła, nie zamierzam być i nie zamierzam żyć w państwie wyznaniowym. I takich ludzi, jak ja są miliony. W rzeczywistości, do kościoła chodzi ¼ populacji. Reszta jest kompletnie obojętna. Choć teraz, temperatura uczuć pewnie znacznie wzrosła. Bycie katolikiem kulturowym, na przykład samo święcenie jajek, czy ubieranie choinki, nie ma nic wspólnego z przynależnością do Kościoła.. Pani o tym wie.

To prawda.

B.P. Kiedy dzieci były małe, też raz czy dwa święciłam jajka. Nie wiem, co mnie napadło. Może to presja babci. Jakiś bezwład. Człowiek dwudziestoparoletni wprowadza w swoje życie nawyki i rytuały rodzinne. Refleksja przychodzi wcześniej lub później. Dlatego, nie zgadzam się na opinię, że to jakaś większość została zaatakowana przez „lewactwo” i chuligańską mniejszość, bo na ulicach dziś są przede wszystkim inteligenci. To osoby świadome, młode i wykształcone, które w większości nie dopuszczają się aktów chuligańskich, a walczą o swoje prawa. Jakaś niewielka część, posuwa się trochę dalej. Ale, trudno robić z tego wielki szum, mówimy o murach. A tym ludziom właśnie odebrano prawa człowieka.

Jestem w stanie się z tym zgodzić, a na pewno zrozumieć. Choć, nie popieram. ”Obrona kościołów” nie może uderzać w człowieka. Chrześcijanin, katolik nie może odpowiadać agresją.

B.P. Na odebranie praw człowieka, można reagować bardziej radykalnie.

Czy, gdyby ktoś z kościoła, na przykład ksiądz, wyszedł do protestujących i zaczął z nimi rozmawiać, to Pani zdaniem coś by się zmieniło?

B.P. Myślę, że tak. Ale Kościół tak nie funkcjonuje. Większość księży nie wychodzi do swoich wiernych i z nimi nie rozmawia. Większość jest niewykształcona, podległa swoim biskupom, sfeudalizowana. Pewnie są też fajni księża, pewnie głównie w dużych miastach. Ale, moim zdaniem , Kościół to rozgrywa. Są dobrzy i źli księża. To, jak zabawa w „złego i dobrego policjanta”. Wierny ma świadomość, że biskup jest straszny, ale pociesza się, że ma fajnego księdza w parafii. Nie wiem, co musi się wydarzyć, by ludzie otworzyli oczy. Kler jest synonimem zepsucia.

Antyklerykalizm, powinien być cechą każdego myślącego katolika.

B.P. Zdecydowanie tak. Chciałam to powiedzieć. To powinien być ruch wewnątrz Kościoła. Pojęcie antyklerykalizmu należy zredefiniować.

Jeszcze raz uspokoję- wierzący, rozsądni katolicy o tym wiedzą. Ale, zapytam jeszcze raz o potrzebę dialogu. Czy on jest ważny dla protestujących?

B.P. Zilustruję Pani jeden z takich dialogów. Staliśmy pod kościołem Świętego Krzyża w Warszawie. Wyszedł do nas ksiądz. Co powiedział? Stał na barykadzie obrony praw płodu. W sytuacji, gdy nie próbuje się zrozumieć drugiej strony, trudno nawiązać rozmowę. W retoryce kościelnej nie ma miejsca na prawa kobiety. Kobieta ma obowiązki, prawa ma płód.

Mogę zapewnić, że w Kościele również mówi się o prawach kobiety, o szacunku. Problemem jest przekaz. Jestem w tym Kościele i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Choć, nie mogę brać odpowiedzialności za wszystkich hierarchów i ludzi Kościoła, mojego Kościoła., w którym doświadczam też piękna i miłości. Co z tym dialogiem? Co możemy zrobić, żeby zacząć rozmawiać?

B.P. Wydaje mi się, że samoorganizacja wiernych Kościoła Katolickiego, to jest jakiś pomysł. My, nie bardzo mamy z kim rozmawiać. Przepraszam, rozmowa ze stroną Kościoła Katolickiego przypomina rozmowę dupy z kijem. Jeżeli ten Kościół, który Państwo rozumiecie jako Wspólnotę, rzeczywiście ma jakąś podmiotowość i można z nim rozmawiać, bo ma reprezentantów, a nie tylko pasterzy, to jest jakaś droga. Ja i dziesiątki osób, które działają na rzecz świeckiego państwa, jesteśmy wściekli na was, że nie bierzecie odpowiedzialności za swój Kościół. Mamy poczucie, że katolicy deklarują się jako członkowie Wspólnoty, odcinając się jednocześnie od haniebnych słów swoich biskupów, nie biorąc za nie żadnej odpowiedzialności. Oczekiwałabym, że Kościół- Wspólnota ustosunkuje się do tego, co mówi Episkopat.

Rozmawia Pani właśnie z częścią tego Kościoła.. Świadomą, mam nadzieję. Zgadzam się z Pani opinią. Problem, jednak polega na tym, że ta „świadoma część” nie ma innego wyjścia i czasem musi się odciąć. Też jestem zbulwersowana wypowiedziami, na przykład arcybiskupa Jędraszewskiego, nie podpisuję się pod nimi. Takich, jak ja jest wielu. Obiecałam sobie, że jeśli jeszcze raz usłyszę polityczne kazanie, pójdę do Kurii. Pytanie, jednak, co Kuria z tym zrobi.

B.P. Ale, Pani mówi o poruszaniu się wewnątrz instytucji. Ja, mam na myśli wspólnotę .Może ta wspólnota powinna ustosunkowywać się do takich wypowiedzi.

To jest bardzo trudne. Proszę wybaczyć, bo tu nie miejsce na moje wywody, ale prawda jest taka, że gdy o tym mówię, doświadczam co najmniej ostracyzmu.

B.P. Właśnie przyznała Pani, że Kościół jest podzielony…

Bo to prawda. Jak całe społeczeństwo. Kościół nie jest poza nim.

B.P. To może trzeba o tym mówić. Ja się nie czuję kompetentna, przepraszam…

Ale, wbrew temu, co Pani czuje, powiedziała Pani wiele ważnych rzeczy. Wróćmy do protestów. Co zmieniły? Co spowodowały?

B.P. Przede wszystkim to, że wyrok nie jest opublikowany i to, że są osoby, które wycofały swoje poparcie dla tego wniosku.

Kto?

B.P. Między innymi, poseł Dziambor.

A, wypowiedzi premiera o zapisie dotyczącym życia i zdrowia kobiety? Trzeba jeszcze dodać wypowiedzi Julii Przyłębskiej i propozycję prezydenta Dudy, która miała załagodzić sprawę i być przyczynkiem do zakończenia sporu. Co Pani o tym sądzi?
B.P Ta propozycja to bezczelność. To fortel, który się nie udał, bo nie uda się żadne przesunięcie „kompromisu” jeszcze dalej w stronę fundamentalizmu. Powiem więcej, po tym podłym ataku na kobiety w środku pandemii nie tylko nie ma zgody na naruszenie obecnie obowiązującego pseudokompromisu, ale jest silna wola liberalizacji prawa aborcyjnego.
Myślę, że to wyraz głupoty i podłości. Najpierw kazać rodzić kobietom trupy, a potem się wycofywać. Pani Przyłębska nie jest sędzią ani przewodniczącą Trybunału Nielegalnie zajmuje budynek Trybunału.

I wyrok –przedmiot sporu też jest nielegalny.

B.P. Oczywiście, ale to wszystko jest efekt handlu politycznego, nie głębokiej refleksji Nie zmienia to rzeczywistości kobiet w ciąży. Bo ta plenarna, czy ta w dokumentach i tabelkach, realnie dotyka kobiet w ciąży. Szpital Bielański wycofał się z planowych zabiegów…

Zmienili już tę decyzję.

B.P. Ale efekt mrożący pozostaje. Pod szpitalami furgonetki ze zdjęciami płodów, pikiety ludzi wyzywających lekarzy. Lekarze się boją. Efekt, jaki osiągnie władza, to eskalacja. Policja jest bezradna, bo nie ma przepisu, który zakazuje propagowania takich treści.

Co będzie dalej? Czy to już jest etap sporu politycznego?

B.P. Zacznijmy od tego, że między innymi z badań „Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny” wynika, że prawie siedemdziesiąt procent populacji jest za liberalizacją ustawy aborcyjnej. Takie badania prowadziły też inne pracownie. Wynika z nich także, że kobiety o poglądach prawicowych częściej dokonują aborcji, niż panie z tak zwanej” lewej strony”. To pokazuje, że rzeczywistość społeczna jest inna, niż chcą rządzący. Nie spodziewali się, że ludzie wyjdą na ulicę. Chcieli tylnymi drzwiami przepchnąć wyrok z użyciem Trybunału. Nie wiem, co z tym zrobią. Jeśli będą idiotami, doprowadzą do wojny domowej. Będą się musieli zmierzyć z tym, że dla tego, co zrobili nie ma poparcia w ich własnym elektoracie.

Dziękuję za rozmowę.

Zdjęcie: Pamela Gąsiorowski

Kuchnia polska

Wybory prezydenckie. W najbliższą niedzielę Polacy wrzucą swój głos do urn wyborczych. Część, podobnie, jak w pierwszej turze, zagłosuje korespondencyjnie. Szanse obu Kandydatów- Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudy, niemal wyrównane. Na pewno?

Mateusz Morawiecki, wraz z Ministrami, prężnie i dzielnie wspiera kampanię urzędującego Prezydenta. Od kilku tygodni, wręcz trudno oprzeć się wrażeniu, że rząd jest właściwie zbędny. Jadwiga Emilewicz przemawia z Jasnej Góry, w pełni zaangażowani są Marszałkowie Elżbieta Witek i Ryszard Terlecki. Pojawił się nawet, dawno niewidziany -Marek Kuchciński. Gdyby coś się w kraju działo, Polacy mogą liczyć sami na siebie albo na cud i interwencję Opatrzności.

Premier, z całą skromnością prosi obecnych na wiecach wyborców, by uwagę skoncentrować na osobie Prezydenta i mocno protestuje, gdy tłum, zamiast „Andrzej”, skanduje „Mateusz”. Ludzie, lekko zdezorientowani, często po chwili ciszy, posłusznie wykonują prośbę. Konsternacja. No bo, jak nie dziękować Premierowi za „czeki” dla poszczególnych samorządów? Niektórym nie mieści się to w głowie. Okazuje się jednak, że można. Jacek Gursz, Burmistrz Chodzieży, w odpowiedzi na promesy, rozdawane przez Premiera w ramach Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, przygotował rachunek od mieszkańców. Ostatecznie, nie udało mu się wręczyć go Morawieckiemu osobiście, ale akcja ma już swoich zwolenników i naśladowców w innych samorządach. https://chodziez.naszemiasto.pl/rachunek-dla-premiera-od-burmistrza-chodziezy-sa-juz/ar/c1-7797716

Nie od dziś, wiadomo, że partia rządząca ogranicza rolę samorządów, stawiając na „centralizację” Istotny wpływ na fatalną sytuację samorządowych finansów, miała tak zwana „Piątka Kaczyńskiego”, pozwalająca obniżyć PIT, z osiemnastu do siedemnastu procent i wprowadzić PIT zerowy dla młodych- do dwudziestego szóstego roku życia. Straty, jak mówią samorządowcy, są milionowe i „czeki” od Premiera na pewno ich nie pokryją. Zwłaszcza, że Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych nie został jeszcze przez Sejm zatwierdzony. Trudno, w tej sytuacji oprzeć się wrażeniu, że Premier, nie tylko rozdaje „czeki” bez pokrycia, ale także czyni z nich narzędzie w kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. Warto dodać, że duże, robiące wrażenie i przyciągające uwagę, „czeki”, w niektórych miejscach rozdano dwukrotnie. Różniła je jedynie szata graficzna. Przykładem- Podlasie.https://natemat.pl/313919,gmina-suprasl-otrzymala-pomoc-od-rzadu-pis-dwa-razy-ten-sam-czek-na-3-mln

Niektórzy, mogą wobec tego stanu rzeczy mieć problem z odniesieniem się do zarzutów, kierowanych do Rafała Trzaskowskiego, stawianych jeszcze przed pierwszą turą wyborów. Tymczasem, Prezydent Warszawy, podczas spotkań z wyborcami jest na urlopie.

Każde wybory, to niekwestionowane święto wolności i demokracji. Ale, czy „głos ludu” ma w naszym kraju jeszcze decydujące znaczenie? W obliczu niektórych wydarzeń i wypowiedzi, można mieć wątpliwości. Poważne. Znów brzmi głos nic nierobiącego sobie z dotychczasowych wezwań Episkopatu, Biskupa Jędraszewskiego, który na stronie internetowej Archidiecezji Krakowskiej, zamieszcza pismo, w którym wszystko jest jasne. Wzywa, by wybrać kandydata, „którego polityczny program jest bliski nauce społecznej Kościoła ze względu na obronę fundamentalnej wartości życia oraz tradycyjnie pojmowaną instytucję małżeństwa i rodziny, a także troskę o zagwarantowanie rodzicom prawa do wychowywanie ich dzieci”.http://”. https://diecezja.pl/aktualnosci/apel-abp-marka-jedraszewskiego-do-wiernych-archidiecezji-krakowskiej-o-wziecie-udzialu-w-wyborach-prezydenckich/

Zastanawiające. Jak, w tej sytuacji mówić jeszcze o pluralizmie Kościoła? Czy polski katolik ma teraz, bez cienia wątpliwości utożsamić wiarę z polityką?https://pl.aleteia.org/2018/03/03/pluralizm-wsrod-katolikow-tego-zadania-jeszcze-nie-odrobilismy/ Co na to Chrystus, który polecał oddać Bogu, co boskie, a cesarzowi, co cesarskie? Okazuje się, jednak, że ten problem mają nie tylko wierni Kościoła Katolickiego. Oto, protestancki pastor, w jednym ze swych kazań, również nie pozostawia wierzącym wyborcom…wyboru. Choć, jak twierdzi, nie zajmuje się polityką.https://www.youtube.com/watch?v=Qw5sDDwiO20&feature=youtu.be&fbclid=IwAR1ACl2H9jKTviAV5Wt1d64PXfBIuaR6u7qI7b_uuYkCWbkQc3GOGwo-gqI

Wielu, wierzących katolików- wyborców PIS i Andrzeja Dudy twierdzi, że za wyborem Kandydata przemawiają fundamentalne wartości: Prawo do, życia, małżeństwo kobiety i mężczyzny oraz wsparcie socjalne, a głębiej- solidaryzm społeczny. Jakby zapomnieli, że sam Kościół mówi o rozdziale Państwa od Kościoła.https://teksty-zesmakiem.pl/2018/06/30/prawda-na-pierwszy-rzut-oka/ Jakby zapomnieli, że wybór Głowy Państwa, to nie to samo, co wybór Głowy Kościoła.

Prezydent musi być kompetentny, niezależny, uczciwy, musi przestrzegać prawa, w tym Konstytucji, musi szanować wszystkich obywateli. Nie może mijać się z prawdą.

https://oko.press/prawne-grzechy-andrzeja-dudy/

Przy okazji, może być wierzący.

Ból z lawendą w tle.

„Zabawa w chowanego”, to film, który poruszył mnie do głębi. Wstrząsająca historia kolejnych ofiar księdza- pedofila. Ale, wstrząsnęły mną także próby bezustannego ukrywania prawdy i sprawców przestępstw. Dopuszczają się tego ludzie Kościoła, we współpracy z organami Państwa.

Kiedy byłam dzieckiem, bardzo lubiłam bawić się z moimi rówieśnikami. Wolałam, jednak takie zabawy, które nie wymagały ode mnie zbyt wiele ruchu. Z tego też powodu, nie lubiłam zabawy w tak zwanego „Berka”, nie przepadałam za zabawami z piłką. Nie lubiłam też zabawy „W chowanego”, do momentu, gdy nie odkryłam, że, jak dobrze się schowam, to mogę długo siedzieć w jednym miejscu, zanim znajdą mnie inne dzieci. Taka mała strategia. Dziś, z perspektywy dorosłego człowieka wiem, że strategia ukrywania się, ukrywania prawdy lub zamiatania problemu pod dywan, nie ma nic wspólnego z zabawą. Choć, również wiąze się ze strategią.

Film Braci Sekielskich-„Zabawa w Chowanego”https://www.youtube.com/watch?v=T0ym5kPf3Vc mocną mną wstrząsnął. Robiłam przerwy w oglądaniu. Myślę, że nie jestem jedyną, którą targały emocje. Tragedia dzieci, która stała się tragedią młodych mężczyzn. Mogłabym, jako pedagog, zacząć tu pisać o tym, jak ogromną traumę przeżywa regularnie gwałcone dziecko. Dziecko, które z tą traumą wchodzi w dorosłość, niosąc ją przez całe życie. Zwłaszcza, że prywatnie i zawodowo miałam kontakt z dorosłymi, zgwałconymi w dzieciństwie. Często, jest to nie tylko kwestia bolesnej pamięci, ale także nieodwracalnego, emocjonalnego spustoszenia, uniemożliwiającego normalne życie. Komentarze i opinie, zostawię, jednak psychologom. Bo, obrzydliwe przekonanie o własnej bezkarności, bierność dążenie do ukrywania prawdty, wstrząsnęly mną równie mocno, jak historia ofiar. Biskup, któremu prokuratura wydaje akta sprawy księdza- pedofila. Tylko po to, by sprawę dalej tuszował.https://polskatimes.pl/zabawa-w-chowanego-nowy-film-braci-sekielskich-prymas-polski-zawiadamia-stolice-apostolska-komentarze/ar/c1-14974208 Prymas Polski, Wojciech Polak, powiedział: :”Film „Zabawa w chowanego”, który obejrzałem pokazuje, że nie dochowano obowiązujących w Kościele standardów. Mam na myśli sposób traktowania pokrzywdzonych i ich rodzin, brak podjęcia odpowiednich działań w wyniku otrzymanych informacji o wykorzystywaniu seksualnym dzieci przez księdza, czyli nie wypełnienie obowiązków nałożonych na przełożonego przez prawo kościelne”. Zawiadamia Stolicę Apostolską, dzwoni do ofiar, proponując konkretne wsparcie. Tak być powinno. Pytam, jednak, co wyniknie z tych działań na dłuższą metę? Jak, Kościół zamierza się oczyścić i zadośćuczynić wszystkim ofiarom księży – pedofilów, skoro wciąż stara się ukrywać fakty? Kiedy, wreszcie, zachowa się, jak Chrystus, który brzydząc się grzechem, nigdy nie odrzucił człowieka? Nie przekonują mnie słowa Prymasa Polski. Chyba po raz pierwszy, odkąd pamiętam. Jestem katoliczką i kocham mój Kościół,bo zbudował Go Jezus. Ale, Pan budował na prawdzie, nie na okrągłych stwierdzeniach. Co, w sprawie pedofilii w Kościele zmieniło się przez rok, od czasu premiery „Tylko nie mów nikomu”https://www.youtube.com/watch?v=T0ym5kPf3Vc„Ścigamy sprawców, również po to, by stanąć po stronie dobrych księży”- mówi Prymas. Ja, myślałam, że akcenty Kościół inaczej rozkłada. Bo, chciałabym usłyszeć, że ścigamy sprawców przede wszystkim po to, by stanąć po stronie ofiar.

Od dawna nie podoba mi się niebezpieczny związek Kościoła z prokuraturą. Także Kościoła z całą partią rządzącą. To kolejny dowód na to, jak potrzebny jest rozdział Państwa od Kościoła. I kolejny dowód na ohydę PIS-u, które, jak żadna inna partia wczweśniej, nie uwypukliło tej potrzeby tak mocno. Nie przekonują mnie piękne słowa o uczciwych księżach, tych z powołaniem. Znam ich sporo. Dzięki Bogu! Ale, ofiary miały mniej szczęścia i nie wszyscy mają w sobie tyle wiary, ile jeden z gwałconych braci, a zarazem, jeden z bohaterów filmu. Dziś 18 maja -100. rocznica urodzin Jana Pawłą II, którego kocham, jak Kościół, choć liczę się z tym, że on także wiedział o pedofilii w swoim otoczeniu, o lawendowej mafii,https://film.wp.pl/lawendowa-mafia-zabawa-w-chowanego-homolobby-sekielski-6511129436702849a ,która wszelkie obrzydlistwa skrzętnie ukrywa. Czy Papież -Polak zdawał sobie sprawę ze skali problemu. Myślę, że nie. Możliwe, że wiele, także przed nim, ukrywano. Co, nie zmniejsza skali zła. Brak działań, zmierzających do oczyszcenia definitywnego, próba odwracania wzroku, zamykania uszu, tuszowania spraw i odmawiania odszkodowań ofiarom, położy się cieniem na Kościele na długie lata. Trzeba też pamiętać, że poza sądem ludzkim, istnieje także ten Boży.

Potrzebny jest Kościół mądry i nieuwikłany. Część II.

„Wydaje mi się, że jest przestrzeń”pomiędzy”. Nie powinniśmy marszów równości zakazywać i wszystkich zapraszać do katedry. Ale nie musimy w nich także uczestniczyć”.

Druga część rozmowy z księdzem Wojciechem Lemańskim

Laura Jurga: Będę drążyć temat i zapytam, co z obecnością chrześcijan na marszach równości? kardynał Krajewski nawoływał, by ”nie czyścić ławek w kościele”. Ale, chyba nie tylko ja mam wrażenie, że gdy się o tym głośno i często mówi, powstaje duży opór.

Ksiądz Wojciech Lemański: Czytałem krytyczną opinię osoby ze środowiska LGBT, dotyczącą wypowiedzi kardynała Krajewskiego. To jest środowisko, które strzeże swojej autonomii. Pewne wypowiedzi, które uznajemy za zapraszające, jak na przykład: „Też jesteście cząstką Kościoła”, osoby LGBT uznają za próbę zawłaszczania.

Kwestia języka?

Z pewnością tak. Ale także pewne przewrażliwienie. Ci ludzie tyle razy oberwali od Kościoła, że każde zaproszenie do spotkania odbierają, jak zaproszenie na nabożeństwo, do słuchania pouczeń i strofowania.. Pani wspomniała o obecności i ewangelizacji. Ja wyobrażam sobie tę obecność tak, jak w Białymstoku .Jednak nie chodzi o rzucających kostkami brukowymi, plujących na tych, którzy idą z paradą, a o stojących z gitarami i śpiewających pieśni ewangelizacyjne.

Rzucano słoiki z moczem …

O tym mówię. Uważam, że obecność księdza na paradzie równości, ani księdzu, ani innym uczestnikom nie jest konieczna. Ale w polskich realiach mogłaby się przydać jako swoista tarcza ochronna. Może uczestnicy poczuliby się bezpieczniejsi. Skoro idzie z nimi ksiądz, może już nikt nie będzie rzucał w nich słoikiem z moczem. Wolałbym jednak, by ksiądz stał na poboczu drogi, tonując agresywne zachowania i życzliwie pozdrawiając idących.

Dlaczego?

Wydaje mi się, że jest przestrzeń” pomiędzy”. Nie powinniśmy marszów równości zakazywać i wszystkich zapraszać do katedry. Ale nie musimy w nich także uczestniczyć. Chodzi o to, by przekazać, że „nie jesteśmy tacy, jak wy, ale cieszymy się, że jesteście i akceptujemy waszą inność. Choć, z różnych powodów jest ona dla nas innością, nie tożsamością.”

Inność nie powinna być powodem do agresji, zwłaszcza dla chrześcijanina…

Ale, niestety jest. Nie przeżyliśmy tego, co przeżyły Stany Zjednoczone Ameryki Północnej: Autobusy z miejscami oddzielnie dla czarnych i białych. To było zaledwie kilkadziesiąt lat temu. My tutaj w Polsce mamy, kładące się cieniem na katolicką wspólnotę relacje z Żydami. Część nauczania ojca Maksymiliana Marii Kolbe była wyraźnie antysemicka. Ojciec Kolbe, człowiek niezwykle gorliwy, wyniesiony na ołtarze, miał niezwykły posłuch i szacunek wśród prostego ludu. A, ponieważ Żydów uważał za gorszych i niebezpiecznych, ludzie czytali o tym w „Rycerzu Niepokalanej” i uznawali to za głos Kościoła i prawdę obiektywną. Efekty tego mamy do dziś. Przydałoby nam się wielu takich księży i biskupów, którzy nie tylko w rocznicę wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim, czy przy okazji Marszu Żywych w Auschwitz , ale przy wielu innych okazjach, przypominali by, że tamtych kart historii powinniśmy się dziś wstydzić. Ojciec Maksymilian dał się zwieźć. Dawszy się zwieźć, zwodził innych. Dziś też istnieje takie niebezpieczeństwo. Wtedy ksiądz Trzeciak głosił w kościołach antysemityzm. Potem papież uznał antysemityzm za grzech. Dziś niektórzy księża atakują a ambony środowiska LGBT.

Polacy muszą mieć jakiegoś wroga?

To jest łatwiejsze. Bo, jak mamy wspólnego wroga, możemy się wobec niego pozycjonować i zjednoczyć.

Zadam inne pytanie: Czy katolik może być antyklerykałem?

Z tego, co mówi Papież Franciszek, klerykalizm jest grzechem. Jeśli klerykalizm jest grzechem, to byłoby właściwe, gdyby wielu katolików zwalczało w sobie pokusę klerykalizmu. Antyklerykalizm kojarzy nam się z formą wrogości wobec kleru. Myślę, że Papież mówi o faworyzowaniu kleru i nadmiernej wobec niego wyrozumiałości, co jest szkodliwe dla samego kleru. Faktem jest, że w Polsce, poza apostołami, duszpasterzami i kapelanami „Dobrej Zmiany”, nie mamy albo mamy nielicznych apostołów pojednania. Ludzi, którzy by nam pokazali, że pozycjonowanie nie służy niczemu dobremu, że można być chrześcijaninem, który nie popiera ani lewicy, ani prawicy, który ma w domu dziecko LGBT+ i nie jest przez to mniej wartościowym obywatelem tego kraju i tej wspólnoty wyznaniowej. To niewiele wymaga. Wystarczy otwartość, tolerancja, chrześcijańska wrażliwość.

I refleksja?

Nieustanna. Ciągłego tłumaczenia, przypominania i nazywania rzeczy po imieniu. Na przykład, nie jest dobrze, że ścieki z prawobrzeżnej Warszawy spływają za Mostem Północnym do Wisły. Ale do 2012 roku spływały tam codziennie, latami, i świat się nie kończył, a prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński. Takie przypominanie sprawia, że nie musimy się nieustannie pozycjonować. Dotyczy to wielu wymiarów naszej codzienności. Dotyczy także Kościoła. Kościół mądry, rozsądny, nieuwikłany i rozumiejący jedną i drugą stronę sporu jest nam dziś potrzebny.

Wiadomo nie od dziś, że rządzący walczą o władzę, potem o jej utrzymanie. O co walczy Kościół?

Władza zawsze wiąże się z jakimiś „wisienkami” na torcie. Kiedyś były to towary w sklepach za firankami albo, w tak zwanych „Pewexach”. Władza miała do nich dostęp. Dziś można komuś udostępnić grunty za kilka procent wartości, umorzyć postępowanie, na przykład dotyczące „Stella Maris”, albo „Caritas” diecezji Płockiej i miliony z PFRON wyłudzone. Jeśli jest się blisko władzy, będąc wobec niej spolegliwym, można liczyć na to, że na przykład na liście pedofilów, nie umieści minister duchownych… Jakiś ksiądz bierze łapówkę i znika. Nikt go nie przesłuchuje. Gdyby to dotyczyło, na przykład asystentów posłów opozycji, CBA wkroczyłoby do domu o szóstej rano.

Nawiązuje Ksiądz do afery wokół „Dwóch Wież”

Tak. Ale mówię o Kościele. Stąd, wspominam o księdzu. Było zeznanie ofiary wykorzystywanej przez kardynała Gulbinowicza. Kardynała nikt nie przesłuchał, nie chodzi o zarzuty. Ale nie było nawet postępowania wyjaśniającego.. .

Sądzi Ksiądz, że Jan Paweł II wiedział o pedofilii w Kościele?

Jestem tego pewien. Trudno mi przywoływać konkretne przypadki. Ale, o tym, że nadciąga kryzys, związany z ujawnieniem przerażającej skali zjawiska, wiedział na pewno. Zwołał biskupów Stanów Zjednoczonych do Watykanu. Czy wiedział o tym, że problem istnieje także w innych krajach, nie wiem. Musiał się domyślać, a przecież mógł zapytać o to nuncjuszy. Największym cieniem na pontyfikacie Jana Pawła II w Polsce kładzie się sprawa arcybiskupa Paetza. Dlatego, że jeżeli sygnały o ewentualnych przestępstwach polskiego arcybiskupa nie mogły dotrzeć do papieża-Polaka, to znaczy, że zaakceptował on funkcjonowanie swojego otoczenia, które filtrowało informacje docierające do papieża. Nie ma znaczenia, czy osobą, która blokowała te informacje był sekretarz- Stanisław Dziwisz czy kardynał Angelo Sodano, czy nuncjusz Kowalczyk. Wszystkie te osoby powołał na stanowiska Jan Paweł II. Jeżeli powołał człowieka, który blokował mu dostęp do informacji o zbrodniach w Kościele, to znaczy, że Papież ponosi za to cząstkę współodpowiedzialności. Nie udało się do dziś wskazać żadnej z tych osób, jako współwinnego. Mieliśmy do czynienia z krzywdą wielu ludzi, która trwała w przypadku arcybiskupa Paetza czy ojca Degollado. Wszystko to działo się za pontyfikatu Jana Pawła II, co kładzie się na tamten pontyfikat długim cieniem Wielu uważa, że Jan Paweł II był gorliwym, świętym człowiekiem. Ja też tak uważam. Ale nie radził sobie w sprawach personalnych. Zbyt ufał swoim współpracownikom. Wielu nie zasługiwało na papieskie zaufanie.

Dziękuję za rozmowę.

Potrzebny jest Kościół mądry i nieuwikłany Część I.

Polscy biskupi i księża wciąż starają się, by ich głos, jak przed laty- z niesłabnącą siłą docierał do wiernych. Ale, wielu chodzących do kościoła katolików ma dziś świadomość nierozliczonych, panujących w nim przestępstw i szkodliwego, zwłaszcza dla Kościoła związku z polityką. Czy polski Kościół pamięta jeszcze o swoim Mistrzu z Nazaretu?

Jest rezydentem w parafii św. Andrzeja Boboli w Łodzi. O Kościele mówi wprost, nie stroniąc od tematów trudnych. Jako publicysta i bloger, dociera do prawdy w oparciu o fakty. Nie boi się własnych, głębokich refleksji i trafiających w sedno opinii. Działa na rzecz dialogu polsko- żydowskiego, nie zapominając o człowieku i pamiętając o Bogu. Rozmowa z księdzem Wojciechem Lemańskim.

Laura Jurga: Co się dzieje w polskim Kościele? Czy jest jeszcze częścią Kościoła Powszechnego z misją Chrystusa?

Ksiądz Wojciech Lemański: Myślę, że otworzyły nam się oczy. Znacznie szerzej, niż do tej pory, szerzej niż naszym przodkom. Żelazna kurtyna, która była kiedyś, miała ograniczyć nasz zakres widzenia do tego, co rządzący chcieli nam pokazać, co ukryć przed nami, jak chcieli się nam przedstawić. Żelazna kurtyna zniknęła dość niepostrzeżenie. Słyszeliśmy, że jej już nie ma, że nie ma Radia „Wolna Europa”, nie ma audycji BBC dla Polaków. Chyba nie bardzo to rozumieliśmy, niektórzy nie wierzyli, że tak już zostanie. Nie chodziło tylko o to, by mieć możliwość zobaczenia, jak ludzie żyją, ale także, by dostrzegać, jakie mają potrzeby religijne, jak realizują swoje potrzeby kulturalne, edukacyjne, na ile dostępna jest dla nich możliwość podróżowania, emigrowania, zarobkowania. Wielu starszych nie przyzwyczaiło się do tego, chyba do dzisiejszego dnia. Jeśli ktoś wześniej nie zabiegał o paszport, pokonując przeszkody, których kiedyś tak wiele, to dziś mając lat siedemdziesiąt, czy osiemdziesiąt specjalnie się w świat nie wybiera. Natomiast młodzi ludzie uważają, że tak jak jest było zawsze. Bo jakże by inaczej? W biurze podróży, obok oferty wyjazdu do Krynicy Morskiej, jest wyjazd do Chorwacji, czy na Wyspy Dziewicze, do Wenecji i na Karaiby. Gdyby trzydzieści lat temu wybuchła polityczna afera „ ośmiorniczek”, nie wiedzielibyśmy, o co chodzi. Dziś, owoce morza w każdej restauracji i w szanujących się sklepach. Dziś, nikogo nie interesuje informacją o statku z cytrusami, który zacumował w porcie. To wydaje się oczywiste.

Zmiany przyszły zbyt szybko?

Dwadzieścia lat temu telefonia komórkowa była jeszcze dla wybranych, w ślad za nią internet. Ja jeszcze pamiętam, gdy telefon w wiosce był tylko u sołtysa, czy na plebanii. Dziś, rzadko w którym domu jest telefon stacjonarny. Komórka spełnia wszystkie nasze oczekiwania, związane z telefonem. Więcej. jest jednocześnie źródłem informacji. Wszystko https://www.tvn24.pl/raporty/wrzesien-1939,229realizuje nam się w tym ”pudełeczku”, które mamy nieustannie przy sobie. Świat się zmienia, a historia coraz bardziej staje się historią z podręcznika. Oto świętujemy kolejne rocznice. Jedni świętują, a inni, pytają – co to za rocznica. Może trzeba słuchać tych, którzy jeszcze pamiętają wrzesień 1939 roku, marzec 1968., sierpień 1980, grudzień 1981, czerwiec 1989… Oni tak szybko odchodzą. Podobnie bohaterowie Powstania Warszawskiego, bohaterowie poznańskiego czerwca, robotnicy Ursusa i Radomia…

Ale, przecież nadal żyją…

Tak, ale uczestników wojny 1920 roku, nie ma już pośród nas. Inaczej rozmawia się z 85- latkiem, a jeszcze inaczej ze starszymi. 1989 rok nie był tak dawno. Ale, ludzie, którzy urodzili się w 1990, 2000, 2010 roku, to już jedna trzecia społeczeństwa. Oni, o historii „Solidarności” wiedzą z podręczników. Kto jeszcze pamięta na własnej skórze grozę stalinizmu? A, co wiedzą o komunizmie Polacy urodzeni dziesięć, piętnaście lat po wojnie? Żyją jeszcze tacy, którzy go doświadczyli, siedzieli w więzieniach, jak Frasyniuk czy Michnik. Ale, większość słucha opowieści o occie na pustych półkach sklepowych, jak o szklanej górze.

Jak, to, co Ksiądz mówi ma się do Kościoła?

Większość starszych ludzi, powiedzmy połowa społeczności naszego kraju, pamięta Kościół takim, jakim był „za ich czasów”. Kościół związany ze społeczeństwem, Kościół, który to społeczeństwo, ale także władza postrzegała, jako wyraźnie od tamtej władzy oddzielony. Urząd ds. Wyznań, klerycy brani do wojska, brak pozwoleń na budowę kościołów, nauka religii w prywatnych domach w strażackich remizach, w salkach. Nie było już raczej prześladowań takich, jak bezpośrednio po wojnie, natomiast, opowieść o kardynale Wyszyńskim aresztowanym, inwigilowanym, więzionym, to jedną z opowieści o Kościele cierpiącym wraz z narodem. Nasza wiedza zależy od tego, kto nam ją przekazuje. Jeśli mu ufamy, opowieść uznajemy za wiarygodną, jeśli nie szukamy innych źródeł, gdzie ta sama historia może być zupełnie inaczej przedstawiona.

To prawda…

Jak połączymy te czynniki: przemiany, nowe pokolenia, które nam wyrosły, to sobie uświadomimy, że wyniki badań, prowadzone przez polskie sondażownie albo pracownie socjologiczne na uniwersytetach, dotyczące religijności młodego pokolenia, pokazują nam, że młodzi ludzie, mają zupełnie inne doświadczenie Kościoła, niż może nawet większość społeczeństwa, która przeżyła lata 40., 60., 70. . Nie chcę powiedzieć, że młode pokolenie jest dla Kościoła stracone. Ale, na pewno nie pójdzie drogą, którą szło pokolenie naszych rodziców i nasze. Oni nie doświadczają tego, czego my doświadczaliśmy. Obawy, jakie mamy, dla tego pokolenia zwyczajnie nie istnieją. Nie rozumieją, co znaczyła niemożność zawiadomienia rodziny o szczęśliwych narodzinach dziecka w stanie wojennym, bo oni dziś mają komórki.

Przepaść mentalna?

Tak. To trochę, jakby dziś ktoś opowiadał, że przed laty poszedł do sklepu i nic w nim nie było. Młody człowiek powie, że wystarczyło iść do innego sklepu. Nie wiem, czy młodym ludziom, powiedzmy trzydziestoparoletnim, trzeba dziś opowiadać o niedogodnościach tamtych czasó. Było minęło. Przed nimi stoją inne wyzwania, inne możliwości i inne zagrożenia czyhają na nich. Obraz księży, wywożonych do obozów koncentracyjnych, zamykanych w więzieniach, sądzonych, porównywalny jest z męczeństwem pierwszych męczenników. Dla młodych ludzi to bardzo odległa przeszłość. Oni nie spotkali księdza, który zostałby wtrącony do więzienia za wygłoszone kazanie. Oni nie widzieli na własne oczy księdza Jerzego Popiełuszko.

Jak, w takim razie rozumieć porównanie, stojącego, zdaniem części biskupów po stronie prawdy arcybiskupa Jędraszewakiego do księdza Popiełuszko i jak interpretować komunikat Rady Biskupów Diecezjalnych KEP , wyrażających solidarność z Metropolitą Krakowskim?

Ja się z tym nie zgadzam. Był taki czas, jakieś czterdzieści lat temu, kiedy ludzie wsłuchiwali się w listy Episkopatu i szli do katedry, żeby wysłuchać, co biskup ma, do powiedzenia. Według mnie, ten czas minął bezpowrotnie. Pani mówi, że powstał taki komunikat, a ja, zastanawiam się, ile osób się tym zainteresuje. Nie wiem, w ilu kościołach ten tekst będzie czytany. W wielu kościołach praktykuje się dziś krótkie kazania albo tylko rozważanie Ewangelii w ciszy. Dlatego, ludzie, wiedząc, że gdzieś będzie czytany komunikat KEP, mogą taką parafię ominąć. A zwłaszcza gdy jest czytany tak kontrowersyjny list.

Przysłowiowy churching?

On nie jest przysłowiowy. Mówimy o faktycznym przemieszczaniu się pewnej liczby osób. Jeśli, weźmiemy pod uwagą duże miasta takie, jak Warszawa, Łódź, Gdańsk, czy Szczecin, gdzie frekwencja na niedzielnych mszach, w wielu kościołach sięga kilkunastu procent, to trzeba sobie uświadomić, że spośród przyznających się do Kościoła, na msze przychodzi mniejszość, z czego garstka idzie do innego kościoła. Nie jest to wielka skala przemieszczeń. Ale jest zauważalna. A jeżeli homilii, kazań, listów słucha tylko niewielka grupa wiernych, to jaki wpływ ma Kościół na pozostałych? Jestem prawie pewien, że większość z nich nie przeczytała nawet niedzielnej ewangelii i nie wysłuchała jej ani w radiu, ani w telewizji. Może wyjechali na weekend albo dłużej pospali w niedzielę. Nawet zakaz handlu w niedzielę nie zaowocował zwiększeniem frekwencji na niedzielnej Eucharystii. Niektórzy uważają, że wyprawy do centrów handlowych, połączone były u niektórych z wyprawą do kościoła. W pobliżu niektórych centrów handlowych parafie, zauważyły zwiększoną frekwencje wiernych, którzy przychodzili na Mszę przed lub po zrobieniu zakupów.

Czasy się zmieniły. Dziś ludzie nie słuchają już głosu księży z taką uwagą i powagą, jak kiedyś. Wielu katolików niepokoi fakt, że coraz silniejszy jest widoczny w tym Kościele podział. Nasuwa mi się także pytanie o powszechność Kościoła w Polsce, skoro niemała część Polaków, będących w Kościele, nie słucha nawet głosu Papieża. Pozwala w ten sposób na podtrzymywanie narracji niektórych biskupów i księży, na przykład o ideologii LGBT, czy o nacjonalizmie. A, przecież Chrystus nie walczył z człowiekiem. Dokąd zmierza Kościół w Polsce?

Myślę, że u niektórych jest pokusa, by wróciło to, co było. To znaczy, by ten głoś Kościoła był dla wiernych decydujący. Wydaje się, że wielu polskich hierarchów uważa, że, jeżeli Episkopat się zbierze i uchwali jakiś dokument, to ten dokument, niemal natychmiast zmieni rzeczywistość. Stąd dążenie do uchwalenia zakazu handlu w niedziele, całkowity zakaz aborcji, katecheza w szkołach, kapelani w instytucjach państwowych. Wydaje mi się, że polski Kościół niepostrzeżenie stracił umiejętność i skuteczność oddziaływania na wiernych. Już nie wystarcza uczyć wiernych zasad chrześcijańskiej wiary, chcieliby wprowadzić zasady prawa i organy nakłonić do ich egzekwowania. Słyszymy narzekania, że Kościół angażuje się w politykę….

A powinien?

Trudne pytanie. Są dziedziny, w których byłoby dobrze, by Kościół się zaangażował. W innych – niespecjalnie. Niektórzy robią to bez owijania w bawełnę. Grzmią z ambony niektórzy biskupi i księża. Ale, to zapytać – z jakim skutkiem? Taki przykład. Chyba nie znajdzie Pani warszawskiej parafii, w której namawiano do głosowania na Rafała Trzaskowskiego na prezydenta Warszawy. A wygrał w cuglach, w pierwszej turze. Myślę, że to też pokazuje, że czasem głos Kościoła jest przez wiernych kontestowany.

Co z tego wynika? Czy to oznacza, że nie należy takiej uwagi przywiązywać do opinii Kościoła, zwłaszcza, jeśli się z nią nie zgadzamy? Warszawa ma swoją specyfikę. Ale myślę, że nie da się nie zauważyć, że osoby takie, jak arcybiskup Jędraszewski czy Gądecki, mają wpływ na dużą część wiernych w Kościele. Ich wypowiedzi nie są bez znaczenia. Dlaczego, dla wielu kwestia rozdziału Państwa od Kościoła jest nie do przyjęcia? Przecież to jest zapis Gaudium et Spes. Wydaje mi się, że to ważne także dlatego, że nie da się ludzkich sumień regulować prawnie.

Spójrzmy na Argentynę i Chile. Kościół uwikłany w politykę, ma w niektórych krajach ręce splamione krwią wiernych. Również krwią księży i sióstr zakonnych, mordowanych przez reżim. Byli też tacy, jak Romero, jak Bergolio, angażujący się po stronie uciśnionych. Chodzi o to, że nie możemy sytuacji Kościoła w Polsce rozpatrywać w swoistej próżni. Gdy Kościół bronił strajkujących , internowanych, zwalnianych z pracy, wtedy to było również polityczne zaangażowanie. Dokumenty kościelne wszystkich przypadków nie uwzględniają. Jednocześnie wiemy, że w różnych wymiarach Kościół daleko odbiega od swego nauczania. Mówimy tu o kwestiach pedofilii, celibatu, alkoholizmu, o nieprawidłowościach finansowych. Można powiedzieć, że jakiś kościół lokalny, w pewnym wymiarze realizuje swoją misję w sposób niezgodny z nauczaniem Kościoła Powszechnego. Ale jednocześnie nie spotkałem się w ciągu mojego życia, żeby jakiś biskup albo ksiądz powiedział wiernym, że jak zagłosują na jakiegoś kandydata, to nie zostaną wpuszczeni do kościoła albo grozi im ekskomunika. Jeżeli ktoś nawet opowiada, że obecny prezydent jest darem od Boga, jak się to jednemu z biskupów zdarzyło, to jedni powiedzą, że to skandal, że biskup mówi takie rzeczy a inni będą bili biskupowi brawo.. Ja uważam, że to głupota i lizusostwo wobec władzy. Inni na tę wypowiedź nie zwrócą uwagi. Był czas, kiedy ludzie głosu biskupów nasłuchiwali. Tysiące ludzi przychodziło, by słuchać księdza Popiełuszko. Ale, te tysiące ludzi, to nie większość. Byłem w tym roku na pielgrzymce łódzkiej. Liczyła około tysiąc sześćset osób, dziewięć grup. W latach 70-tych ubiegłego wieku chodziłem na pielgrzymkę do Częstochowy, z kościoła Paulinów na Nowym Mieście w Warszawie. Wówczas pierwsza grupa liczyła dwa tysiące osób. A grup było kilkadziesiąt. Były grupy młodzieżowe, akademickie. Dziś znacznie mniej wiernych chodzi na pielgrzymki. Czy to oznacza, że zakres oddziaływania Kościoła jest mniejszy? Chyba tak. Natomiast, jeżeli chodzi o odpowiedź na apele Episkopatu i respektowanie głosu Kościoła, to jesteśmy daleko od miejsca, w którym byliśmy, na przykład w latach 70. To jest zupełnie inny Kościół.

Zapytam więc, w odniesieniu do tego, co jakieś pięćdziesiąt lat temu mówił Joseph Ratzinger : Zostanie nas w Kościele garstka?

Zupełnie się z taką zapowiedzią nie zgadzam.https://deon.pl/wiara/duchowosc/prorocze-slowa-ks-josepha-ratzingera,223395 Co do wypowiedzi kardynała Ratzingera, wtedy jeszcze nie był papieżem, uważam, że była to wypowiedź człowieka myślącego, wyciągającego logiczne wnioski. O wielu naszych wypowiedziach, felietonach za jakiś czas ktoś może powiedzieć : „Ten człowiek miał rację”. Widzą chylący się ku upadkowi dom, nietrudno przewidzieć że upadnie. Ale to wizja głęboko niechrześcijańska. Dlaczego chyli się ku upadkowi? Co zrobić, by nie runął? Jeżeli Jezus jest Mesjaszem, który, przyszedł po to, by zbawić wszystkich grzeszników, to czy którykolwiek chrześcijanin może pogodzić się z tym, że jego wspólnota działa tak, jakby jej celem była niewielka wspólnota, wspierających się wzajemnie wyznawców? Co z tymi, którzy są na zewnątrz? Według mnie, wszystkie wspólnoty, które mienią się być chrześcijańskimi, będą nimi o tyle, o ile będą naśladować świadków Jehowy, którzy stoją na skrzyżowaniach i placach, proponując każdemu przechodzącemu Orędzie Jezusa. Nie agresywnie, nie natarczywie, ale wytrwale .

O! Ciekawe…

…Dawno powinniśmy porzucić nasze świątynie. Nie po to, by omijać je z daleka. Ale po to, by z nich wychodzić sobie naprzeciw . Niekoniecznie chodzi o ewangelizację typu: „Ja pana/panią nawrócę”. Tu raczej chodzi o pytanie -”Czy mógłbym w czymś pomóc? Bo jestem Chrześcijaninem”. Myślę, że Kościół w Polsce całemu światu pokazał, jak liczy się z nauczaniem swojego Mistrza, kiedy uchodźcom powiedział: „Nie!”

Koniec części I.

Niebiańska Uczta

Na śmierć nie można się przygotować. Niezależnie od okoliczności, najczęściej przychodzi nieproszona. Rozumieją to wszyscy, którym przyszło się zmagać ze stratą bliskiej osoby. Ta rozłąka boli, zwłaszcza, gdy jest wynikiem śmierci nagłej, której nikt się nie spodziewał.

Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego śmierć Prezydenta Gdańska-Pawła Adamowicza, wywołała we mnie tak ogromny żal i smutek. Teoretycznie, mogę to tłumaczyć atmosferą społeczną, doniesieniami medialnymi i niekończącymi się pytaniami o winę, zbrodnię i karę. Teoretycznie. Prawda jest jednak taka, że mimo iż nigdy nie miałam okazji poznać Pana Prezydenta osobiście, na długo przed jego tragiczną śmiercią, ilekroć widziałam go w telewizji, najpierw, zauważałam jego szeroki, budzący moją sympatię uśmiech. Jestem pewna, że nie stanowię tu wyjątku. Podobne odczucia miały pewnie tysiące osób, uczestniczących w marszach milczenia, mszach świętych w intencji Zmarłego, a w końcu w jego pogrzebie. Może także ten uśmiech, jasne spojrzenie i mocny męski głos, pozwoliły mi ignorować niesprawiedliwe, często wręcz ohydne komentarze, pojawiające się w różnych mediach w trakcie kampanii samorządowej. Krótko mówiąc, Paweł Adamowicz wzbudzał moje zaufanie. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to subiektywne odczucie, a ja nie o odczuciach chcę tu pisać. Po co, więc jest ten tekst? Otóż, próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie o granicę nieprzyzwoitości. Tak, ponieważ uważam, że granicę przyzwoitości w obszarze chamstwa, brutalizacji języka, werbalnej agresji, także wobec przeciwników politycznych, część polskiego społeczeństwa dawno przekroczyła. W dużej mierze, odpowiadają za to, oczywiście sami politycy i dziennikarze, którzy coraz rzadziej używają siły racjonalnego argumentu i mocy dialogu. Mam podstawy, by twierdzić, że problem ten dotyczy głównie prawej strony sceny politycznej. Choć nie tylko. Tu pojawiają się dwie, moim zdaniem bardzo ważne kwestie: Po pierwsze, można przyjąć założenie, że od brutalnej polityki uda się obywatelowi odciąć, jeśli tylko nie będzie korzystał z Internetu, nie włączy telewizora, radia lub nie kupi gazety. Nic bardziej błędnego! Wystarczy porozmawiać z sąsiadem, by przekonać się, że polityka jest w życiu Polaków niemal wszechobecna. To dobrze. Pytanie jednak, czy jest to polityka czy zbyt często kłótnie, generujące głęboki podział, wykluczający dialog i wzajemny szacunek? I to jest właśnie druga, zupełnie oddzielna sprawa. Szczególnie, że przykład idzie z góry i to, między innymi politycy tworzą społeczną atmosferę i mniej lub bardziej brutalny język, którego używamy. Zastanawiam się nad tym jako człowiek, obywatelka Polski, Europejka i katoliczka. Do szczególnej refleksji skłania mnie przede wszystkim mój katolicyzm. Chrystus, bowiem wzywa mnie do miłości bliźniego, wybaczenia win. Nie tylko mnie. Dotyczy to wszystkich chrześcijan. Dlatego, nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć, czym kierują się katolicy, oskarżający Pawła Adamowicza także po śmierci. O, co chodzi? Podobno był zwolennikiem aborcji, wspierał gejów i lesbijki i… nie był Polakiem. Pewnie dlatego, że, zdaniem niektórych, zbyt mocno otwierał się na imigrantów. W końcu, nie bez powodu otrzymał, jak dziesięciu innych prezydentów miast polskich, akt zgonu politycznego. Ohyda nie zasługuje na komentarz.

https://gloswielkopolski.pl/mlodziez-wszechpolska-polityczny-akt-zgonu-powtorzylibysmy-w-takiej-samej-formie/ar/13809422

Ale nie ma nikogo, kto chciałby wziąć odpowiedzialność za słowa i czyny, przyznając, że słowo może zabić. Jak widać, nie tylko w sensie metaforycznym. Nawoływanie do nienawiści nie pozostaje bez konsekwencji. Podobnie jak kłamstwo, na którym oparta była cała, poniżająca zmarłego Prezydenta narracja. Dominikanin, ojciec Wiśniewski, powiedział dziś na pogrzebie Adamowicza, że budujący karierę na kłamstwie, nie może pełnić wysokich funkcji.

(https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/owacje-na-pogrzebie-adamowicza-budujący-karierę-na-kłamstwie-nie-może-pełnić-wysokich-funkcji/ar-BBSsmFQ?MSCC=1547913338&ocid=spartanntp)

Ja dodam, że nie buduje się kariery politycznej także na ludzkiej krzywdzie. Słuchałam i czytałam wiele wypowiedzi na temat działań Pawła Adamowicza. Wypowiadali się księża, którzy znali go od lat, jego przyjaciele. Wniosek mam jeden: Prawy, uczciwy Człowiek. Przez duże C . Może właśnie on najbardziej rozumiał słowa Pisma: Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?” Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2, 13-17) Może zrozumieją to także ci, którym nazwisko Adamowicza nie przechodzi przez gardło nawet po jego śmierci. Znam takie osoby. Także takie, które nie zaakceptowały żałoby narodowej. Jedności nam trzeba, by Bóg i patriotyzm nie był tylko na sztandarach, Może obudzą się ci, którzy nie chcieli towarzyszyć Zmarłemu w ostatniej drodze, lekceważąc chrześcijańską powinność. Nie godzi się, by chrześcijanin, katolik mówił fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu swemu, nie godzi się, by go pozbawiał godności. Nie godzę się na katolicyzm, który ma odwagę oskarżać bliźniego także po śmierci. Bo stoi on już przed Sądem Bożym. To Bóg zaprasza na Ucztę Niebiańską. Bo tylko On zna ludzkie serce. A przed Nim, nikt nie staje bez grzechu. Potrzeba czujnosci i otwartości serca.Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych (Mt, 22-14). Dzisiaj potrzebna jest nam cisza, ale cisza nie może oznaczać milczenia –powiedziała dziś Magdalena Adamowicz na pogrzebie męża. Nie może oznaczać zgody na zło. Trzeba, by każdy z nas powiedział: Dość! Opamiętania nam trzeba. Zwlaszcza, że świat się odrodził. Wraca Jurek Owsiak. Dobre słowo ma większą siłę niż mowa nienawiści. To zależy od nas.

Panie Prezydencie, dziękuję za Gdańsk, za Polskę. Jest mi bardzo przykro. Widocznie Dobrzy Ludzie potrzebni są Bogu także w Niebie. Do zobaczenia kiedyś.

Oczekiwanie

Kolejny tydzień, upływający w pośpiechu i natłoku spraw. Wszystko wydaje się równie ważne i potrzebne. I, zdarza się, że dopiero pod koniec dnia znajduje człowiek chwilę, by niechętnie przyznać, że nie wszystko zależy od niego, że nie zatrzyma umykającego czasu. Są jednak i takie chwile, w których warto się zatrzymać, oczekując Najważniejszego. To On jest Panem czasu.

Niemal wszyscy, od przynajmniej dwóch tygodni składają sobie życzenia świąteczne: Zdrowia, radości, sukcesów w pracy, ewntualnie pociechy ze współmałżonka i dzieci. W tym zestawie nie może też zabraknąć życzeń zarobienia dużych pieniędzy. W sklepach, nie tylko wielkopowierzchniowych, widać tłumy ludzi, chcących kupić gwiazdkowe prezenty. Coraz częściej zastanawia mnie, ile z tych osób pamięta jeszcze, że owe święta, to niezwykły czas- czas Narodzin Boga-Człowieka. I nie jest to jedynie pamiątka wydarzenia, jakie miało miejsce w Betlejem Judzkim tysiące lat temu. Ja Jestem Bogiem żywym– mówi Pan. Bóg Wcielony- Jezus Chrystus, przychodząc na świat, oddał się człowiekowi, w pełni mu ufając.

Święta Bożego Narodzenia, to czas rodzinnych spotkań, często przy wspólnym stole. Ale, tym razem nie chodzi tylko o biesiadowanie. Wigilia ma swój niepowtarzalny charakter, bo przy stole często spotykają się także ci, którzy od dawna nie potrafią ze sobą rozmawiać. Bo, Bóg przynosi pokój, miłość i pojednanie. Ludzie rozdają je sobie, dzieląc się opłatkiem. Tu, nie chodzi tylko o tradycję, to coś znacznie głębszego, czego można doświadczyć, mając oczy pełne wiary i otwarte serce- na radość spotkania Boga, także w drugim człowieku. On nie przychodzi jedynie do tych, którzy w Niego wierzą. Decyzja radosnego oczekiwania, a w końcu przyjęcia Niezwykłego Gościa, jest zawsze po stronie człowieka. Życzę zatem, radosnych, pełnych pokoju i nadziei Świąt Narodzenia Pańskiego.

Aby byli jedno

Dobra Nowina niesie pokój, wiarę, nadzieję i miłość. Tego uczył Chrystus swoich uczniów i wszystkich, którzy Go słuchali. Jego Słowo wiecznie trwa, a więc mimo upływającego czasu, nie traci na aktualności. Także dzisiejsi wyznawcy Chrystusa wezwani są do niesienia światu miłości, pokoju i nadziei, które w wielu mogą obudzić żywą wiarę w Boga. Jak, współcześni chrześcijanie, zwłaszcza polscy katolicy wypełniają swoją misję?

A kto jest moim bliźnim? (Łk. 10, 29.) –zapytał pewien uczony w Prawie Jezusa. To pytanie powraca do mnie coraz częściej, zwłaszcza w chwilach, gdy przychodzi mi konfrontować się z bardzo skrajnymi opiniami na temat Kościoła. Przy czym, chcę mocno podkreślić, że słowo skrajne nie ma także tu, wyłącznie negatywnego znaczenia. Czasem zastanawiam się również, który zwrot: Kryzys w Kościele, czy Kościół w kryzysie jest obecnie bardziej popularny. Najłatwiej byłoby pewnie w ogóle się nad tym nie zastanawiać i po prostu robić swoje ale, moim zdaniem to sprawy wcale nie kończy. Dlaczego? Bo Kościół budują wszyscy ochrzczeni. Usłyszałam ostatnio mądre zdanie, które brzmiało, mniej więcej tak, że skoro Kościół ma jakiś kryzys, to co ja, jako członek Kościoła mogę z tym zrobić? Zaczęłam się także i nad tym zastanawiać i doszłam do wniosku, że również moim zadaniem w tym zakresie jest przede wszystkim poszukiwanie prawdy: i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J. 8, 32)- powiedział Jezus .

Jaka zatem jest prawda? Prawdą jest, że Kościół powołał Bóg i dlatego jest piękny. Prawdą jest również to, że jest dobry. Bo wszystko, co powołał Bóg, jest dobre i piękne. Ale Bóg zna swoje dzieci lepiej niż ktokolwiek, lepiej niż one znają siebie. Zna do końca i kocha do końca. I dlatego wie, że Jego dzieci grzeszą upadają i dopuszczają się czasem, niestety różnych podłości. Tak bywa także w Kościele. I dotyczy wszystkich stanów. Jednak o, ile nie można pominąć i zignorować zła, trzeba zadośćuczynić, o tyle nie można nie widzieć dobra. Bo człowiek został stworzony przez Boga, zatem jest dobry, choć czasem świadomie wybiera grzech. To dlatego Jezus powiedział: Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mk 2. 17) Kościół naucza, że trzeba oddzielać czyn od człowieka. Ten istotny rozdział jest także po to, by nazywać rzeczy po imieniu: Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5,37) – powiedział Chrystus. To znaczy, że jeśli pojawia się problem, czy też problem grzechu, trzeba go najpierw dostrzec, nazwać, znaleźć jego przyczynę i rozwiązywać. W podobnym tonie wypowiada się Papież Franciszek. Tylko taka droga umożliwia dotarcie do prawdy, pomoc bliźniemu, czy zadośćuczynienie złu. Nie sprzyja temu ani wyidealizowany, infantylny obraz Kościoła, a przez to unikanie prawdy, ani stanowisko ludzi spoza Kościoła, krytykujących każde działanie księży, biskupów, i Papieża, często bez rzetelnej wiedzy. Ale dochodzenie do prawdy utrudnia też czasem postawa samych katolików, którzy do tworzenia, wspomnianego idealnego obrazu Kościoła się przyczyniają lub również krytykują wszystko, nie pojawiając się często nawet na niedzielnej Mszy Świętej. Cóż, bowiem znaczy stwierdzenie: Jestem wierzący ale niepraktykujący? To głębokie nieporozumienie. Owszem, Bóg jest wszędzie. Wszędzie też widzi i słyszy człowieka. Patrzy z Miłością. Ale Bóg Wcielony, którego Najświętsza Ofiara uobecnia się na ołtarzu podczas każdej Mszy Świętej, jest tylko w Kościele. Zatem, jeśli wierzący katolik, nie praktykuje, wierzy na pół gwizdka, bo nie doświadcza i nie pogłębia relacji z Żywym Bogiem. Co Oznacza, że nie do końca wie, Komu i w co wierzy. Jednak trzeba też pamiętać, że Boga można doświadczyć w drugim człowieku. To nie przypadek. Człowiek przychodzi na świat w rodzinie- wspólnocie, kochających się i bliskich sobie osób. Przynajmniej tak być powinno. Wspólnotę tworzył także Chrystus ze Swoimi uczniami, wskazując, że bliskość z NimBogiem Żywym i Prawdziwym jest ważniejsza niż więzy krwi : Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je (Łk. 8,21) Wspólnotą jest ,więc także Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski Kościół Chrystusa na ziemi. Ale, czy zawsze, tworzący Go ludzie czują się świadomymi i odpowiedzialnymi za Tę Wspólnotę? Za parafię i podejmowane w niej inicjatywy? Za innych, potrzebujących różnego wsparcia parafian? A, co z modlitwą za kapłanów? Być może, w wielu wypadkach powinna być ona bardziej gorliwa? Jedność jest krucha, trzeba o nią dbać, bazować na wzajemnym szacunku i prawdzie ale bez modlitwy jest niemożliwa. Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą (Flp 2,13). Zatem, by kościoły były pełne, trzeba wracać wciąż do Źródła, czerpać z Chrystusa. Nie wolno też ukrywać prawdy- najpierw tej o sobie samym, a potem także tej, dotyczącej bliźniego, nie wyłączając stanu duchownego. Nie można jej jednak przekazywać inaczej, jak w duchu wzajemnej miłości. Kościół otwarty dla każdego człowieka, buduje jedność, opartą na miłości bliźniego, z szacunkiem dla różnorodności. Chrześcijanin, wezwany jest do budowania ewangelicznego pokoju, który ma łączyć, nie dzielić. Ważny jest, więc także dialog, zwłaszcza z tymi, którzy mają inne poglądy, a poszukują prawdy i miłości. Dzięki temu mogą odnaleźć Boga. Bo On dał wszystko ludziom, jako dar i zadanie.

Radość, cuda i niezwykły smak życia

W roku 2018, gdy Kościół przeżywa Synod poświęcony młodzieży, 12-godzinne rekolekcje,pod hasłem: Młodzież, wiara i rozeznawanie powołania, które 6 października odbędą się na PGE Narodowym w Warszawie, to najprawdopodobniej jeden z najbardziej niesamowitych pomysłów.

To właśnie najbardziej niesamowite pomysły mogą stać się źródłem największej inspiracji, okazją do niespodziewanych spotkań, czy długich rozmów. Każdy z nas jest jedyny i niepowtarzalny, każdy ma coś do zrobienia. Czujemy to my- „Palnikowcy”- grupa charyzmatyczna z Warszawy- Rembertowa i wszyscy, których wraz z Organizatorem- księdzem Rafałem Jarosiewiczem i Fundacją SMS z nieba- zaprosiliśmy do włączenia się w działania na rzecz organizacji rekolekcji STADION MŁODYCH: włącz pełnię wiary.

Osobiste spotkania z ludźmi. Dziesiątki tysięcy rozdanych ulotek, powieszonych plakatów i banerów. To tylko część działań. Pracy jest ogrom, czasu coraz mniej. Ale w wielu sytuacjach właśnie wtedy, gdy sprawy są skomplikowane i wydaje nam się, że brak nam już sił,do działania włącza się Bóg, zsyłając ogrom łask, nowych pomysłów i rozwiązań. Bo, tak naprawdę, to On jest glównym Organizatorem, który zaprasza na to niezwykle spotkanie.

Kto jest zaproszony na PGE Narodowy w Warszawie 6 października?

Każdy. Bóg nie robi żadnych wyjątków! Dlatego, jeśli jeszcze masz wątpliwości, a obawa miesza się z ciekawością, pozwól wygrać tej drugiej i bądź z nami na Stadionie Młodych… A, jeśli już jesteś przekonany, przyprowadź znajomych. Czekamy na Was!!

Co i jak?

Bóg jest w drugim człowieku. I dlatego, Stadion Młodych…jest dla tych, którzy jeszcze Go nie spotkali i chcą doświadczyć Jego niezwykłej Mocy, której nie sposób zignorować. A, może już Go spotkałeś i chcesz podzielić się z innymi historią swojego życia? Sześćdziesiąt osiem tysięcy ludzi będzie się razem modlić i uwielbiać Boga, by doświadczyć Jego Miłości. Bądź wśród nich Ty! Bo Stadion Młodych…, to także koncerty i spotkania ze znanymi ludźmi. Przyjdź!

Co Ci to da?/ Co to zmieni?

Spotkasz ludzi i Boga, bo nikomu, kto do Niego przychodzi, On nie odmawia Swej łaski. Twoje problemy nie zaczną nagle znikać, ale być może usłyszysz coś, co pomoże Ci je rozwiązywać. On na pewno obdarzy Cię Swoją siłą i nauczy patrzeć na rzeczywistość Jego oczami. Jeśli Mu na to pozwolisz. Wtedy, pomimo trudów, odkryjesz radość i cuda w codzienności Doświadczysz niezwykłego smaku życia!

Więcej informacji na oficjalnej stronie: stadionmlodych.eu